Eksmisja byłych betanek z klasztoru w Kazimierzu trwała sześć godzin. Wydarzenia rozgrywały się w świetle telewizyjnych kamer i fleszy reporterskich aparatów. Informacyjne stacje telewizyjne transmitowały na żywo przebieg eksmisji.
Widzieliśmy wyprowadzane po kolei z klasztoru kobiety w zakonnych habitach. Następnego dnia te same twarze pojawiły się na czołówkach codziennych gazet. I mnóstwo mądrych, przenikliwych, w większości pełnych troski o eksmitowane z klasztoru ekszakonnice komentarzy oraz wskazówek, jak należy im teraz pomagać. Większość z nich okazała się mało aktualna. Bo byłe zakonnice nie przyjęły pomocy zaoferowanej przez Kościół.
Poproszony o komentarz na gorąco abp Kazimierz Nycz powiedział tylko, że to smutna sprawa, tym smutniejsza, że rozgrywa się na oczach mediów. Media szukają sensacji. Wydarzeniami takimi, jak eksmisja byłych zakonnic, karmią się informacyjne stacje telewizyjne. Wiele razy słyszeliśmy z ust reporterów: „transmitujemy dla państwa...”. Tylko czy my na pewno chcieliśmy, żeby „dla nas” transmitowali? Co my, widzowie, zyskaliśmy, oglądając na żywo tę kilkugodzinną transmisję?
Wydawcy, reporterzy, dziennikarze wiedzieli, że taka widowiskowa akcja zwiększy oglądalność ich stacji, słuchalność ich rozgłośni. Czy pomyśleli o kobietach, które, chociaż uśmiechały się do kamery, przeżywały trudne chwile? One wcale nie chciały być bohaterkami telewizyjnych relacji.
Czy ich rodzice i bliscy musieli zobaczyć je, być może pierwszy raz od wielu miesięcy, w tak dramatycznych okolicznościach w telewizji? Ta smutna wewnątrzkościelna sprawa nie musiała być rozwiązywana na oczach całej Polski, w świetle kamer. Jest wystarczająco bolesna i dla Kościoła, szczególnie dla Zgromadzenia Sióstr Rodziny Betańskiej, i dla byłych betanek oraz ich rodzin.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wiesława Dąbrowska-Macura