Nie ma cnoty bez miłości, cnoty to aktualizacja miłości w konkretnym działaniu
Godzimy się z faktem, że dla demokracji nie ma alternatywy (a tak naprawdę to cieszymy się z tego – i słusznie!). Demokratyczne systemy polityczne mają jednak różne oblicza, a to z kolei zależy od profilu polityków, zaś ostatecznie od poziomu kulturowego ogółu obywateli, od ich cnót politycznych, wśród nich zwłaszcza cnót kardynalnych, które winny cechować wszystkich, przede wszystkim zaś tych, którzy mają coś do powiedzenia i mogą o czymkolwiek zadecydować.
Człowieka, który ma coś do powiedzenia, zwykło się nazywać mądrym. Mądrość to przede wszystkim sprawa intelektu. Atoli mądrość jako cnota to – nie lekceważąc wiedzy „intelektualnej”, ogólnej, specjalistycznej, zawodowej – mądrość „życiowa”. Już starożytni filozofowie greccy nazywali taką mądrość roztropnością – i tę wymienia nauczanie Kościoła jako pierwszą wśród cnót kardynalnych. Roztropność to pewna postawa życiowa, jej przykłady znajdujemy w Ewangelii, np. gdy mowa o słudze zachowującym się roztropnie podczas nieobecności pana (Mt 24,45).
Trzeba tu jednak od razu przestrzec: rzadko która cnota jest tak bardzo narażona na wypaczenie jak roztropność, wyjątkowo łatwo o pomieszanie pojęć. Roztropnością nazywa się często ordynarną przebiegłość, cyniczne cwaniactwo, bezczelny tupet – tak jakby roztropnością było nieprzebieranie w środkach, brutalne forsowanie własnych celów, ślepa koncentracja na własnym „ja”. Nie ma to nic wspólnego z cnotą roztropności, tak jak ją rozumieją chrześcijanie: nie ma cnoty bez miłości, cnoty to aktualizacja miłości w konkretnym działaniu.
Człowiek roztropny przeto planuje swoje działania i zachowania, żywiąc respekt dla innych ludzi i akceptując ich – i to nawet wtedy, gdy przypada mu rywalizować z nimi. Zachowuje się fair. Obok fundamentalnej miłości ważnym oparciem dla roztropności jest rozsądek – mówi się o „zdrowym rozsądku”, pozwalającym widzieć „jak jest”, dostrzec powiązania i zależności, i logicznym myśleniem wyciągnąć dla siebie praktyczne wnioski.
Żeby się to udało, trzeba – z jednej strony – jakoś orientować się w świecie, ale też – z drugiej strony – mieć realistyczny, pogląd na siebie samego: nie przeceniać się, ale też mieć zaufanie do własnych możliwości. Tak jak mądrość trzeba zdobywać, tak w roztropności trzeba się ćwiczyć. Po prostu: uczyć się życia. Uczyć się na błędach własnych, nie naśladować błędów cudzych, przede wszystkim zaś cenić sobie i maksymalnie spożytkować kontakty z ludźmi mądrymi. Nie wahać się też sięgać do mądrości przodków i podpatrywać, jak sobie radzili w ich przecież niełatwym życiu. W demokracji wszyscy mają coś do powiedzenia. Brak roztropności to jej zagrożenie u samych podstaw.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego