Współdziałanie, a nie agresja, to „zasada życia”.
O Darwinie znów głośno. Żenująco głośno. Kiedy nawiązuję do tego mało poważnego krzyżowania się opinii, to nie po to, by wtrącać swoje „ja uważam”, bo tu nie ma co „uważać”. Chcę tylko zwrócić uwagę, że z faktu, iż trudno podważyć teorię Darwina o pochodzeniu gatunków (w tym też człowieka), nie wynika, że za pomocą tej teorii można „wszystko” wytłumaczyć. To metoda zwolenników teorii spiskowych: przyjąwszy jakąś teorię czy hipotezę, posługują się nią dla wyjaśnienia wszystkich zjawisk i zdarzeń w świecie.
Tak też teorię o pochodzeniu gatunków zaaplikowano do dyskutowanej od wieków kwestii, czy człowiek to istota społeczna czy aspołeczna. Mówiąc inaczej: czy ze swej natury jest nastawiony na współdziałanie z innymi, czy też na walkę ze wszystkimi („człowiek człowiekowi wilkiem”). Otóż Darwin z ustaleń biologicznych wyprowadził wniosek, że walka o przetrwanie to podstawowa reguła przyrodnicza, a idąc krok dalej, ogłosił, że agresja to podstawowy popęd człowieka, ona rządzi człowiekiem i stanowi decydujący motyw jego działania.
Ale to zastosowanie teorii Darwina nie znalazło oparcia w nauce. Przeciwnie, współczesna neurobiologia dochodzi do wniosków odwrotnych: współdziałanie, a nie agresja, to „zasada życia”. Agresja to nie przeznaczenie ani los człowieka. Przeznaczeniem człowieka jest szukanie kontaktów z innymi, nawiązywanie relacji międzyosobowych i ich ochrona. Człowiek pragnie porozumienia z innymi, chce doznawać dobrych doświadczeń we współżyciu z ludźmi, jest genetycznie zorientowany na współdziałanie. Jak piszą neurobiolodzy, mózg aktywizuje się, gdy istnieją szanse nawiązania wspólnoty z innymi, spotkania się ze wzajemnością – szanse na to, by człowiekowi udało się z ludźmi i wśród ludzi. Dopiero gdy spotyka go zawód, następują odruchy agresywne.
Człowiek nie został zaprojektowany ani zrobiony z przeznaczeniem do takich modeli życia, które opanowała idea walki, agresji, wzajemnego wyniszczania się. Tyle neurobiolodzy. Powstrzymują się oni od udzielania odpowiedzi na pytanie, czy człowiek jest ze swej natury dobry czy zły. Tę ocenę zostawiają etykom, teologom, filozofom. I słusznie. Bo gdyby biolog podejmował tę kwestię, przekroczyłby granice swych naukowych kompetencji. Co nie znaczy, byśmy sami nie mogli wyciągać wniosków dla siebie. Skoro jesteśmy genetycznie ustawieni „prospołecznie”, dziedzicznie zorientowani na współdziałanie z innymi, zaprojektowani i uczynieni na życie w pokoju, to jest naszym zadaniem rozwijać i doskonalić tę naszą naturę społeczną.
A zresztą: o człowieku – istocie społecznej pisał już Arystoteles. Zaś dla tej odkrytej przez neurobiologów naturalnej siły napędowej zachowań ludzkich chrześcijaństwo ma prostą nazwę: miłość. Agresja to zaprzeczenie miłości i człowieczeństwa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego