W wietnamską ziemię wsiąkała krew, a jej misjonarze stoją w opisanym w Apokalipsie pierwszym szeregu tych, „którzy przyszli z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty (…) w krwi Baranka”.
Będę was kochał, nawet jeśli będziecie chcieli mnie zabić – mawiał do więziennych strażników. Przesiedział bez procesu 13 lat, w tym aż 9 lat w odosobnieniu. Dla strażników był tylko psem łańcuchowym Watykanu. A mimo to François Xavier Nguyễn Văn Thuận potrafił okazać im szacunek i niektórych z nich nawrócił. Pozwolili mu zawiesić na piersi biskupi krzyż, zrobiony z dwóch kawałków drewna przewiązanych drutem z ogrodzenia. Przekonywał ich: „Biskup nie może chodzić bez krzyża”. Jego przejmujące do szpiku kości więzienne wyznania zapamiętam do końca życia.
„Chociażby jeden po drugim padali wszyscy obok ciebie, ty musisz iść. Iść pod prąd jest cnotą nielicznych” – notował ten, którego imię tłumaczy się jako „zgodnie z Bożą wolą”. To opowieść o Wietnamie, w którym krew chrześcijan przez wieki wsiąkała w ziemię.
Wspomniani bracia: Paweł Mi, Piotr Doung-Lac oraz Piotr Truat byli katechumenami, którzy podczas krwawego prześladowania chrześcijan za wierność Ewangelii zapłacili najwyższą cenę. W więzieniu okrutnie ich torturowano, a następnie zamęczono przez zaduszenie. Błogosławionymi zostali 122 lata temu, a świętymi ogłosił ich Jan Paweł II 19 czerwca 1988 roku.
Dziś stoją w opisanym przez Jana w Apokalipsie pierwszym szeregu tych, „którzy przyszli z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili”. Statystyki nie kłamią: wśród 117 męczenników z lat 1745–1862, których kanonizował 34 lata temu Jan Paweł II, znalazło się aż 96 Wietnamczyków. Niemal połowa należała do Rodziny Dominikańskiej.
Pierwsi misjonarze dotarli do tego azjatyckiego kraju przed 1533 rokiem. Skąd o tym wiemy? Pierwsze świadectwo pochodzi z Kroniki Królewskiej, w której zanotowano, że panujący wówczas Lê Trang Tông (1514–1548) zakazał dekretem wiary chrześcijańskiej. Misjonarze od razu napotkali mur wrogości i choć władze wyrzucały z kraju obcokrajowców, ziarno, które zasiali, wpadło w żyzną glebę i zgodnie z ewangeliczną zasadą zaczęło obumierać. W XVII wieku ruszyły misje portugalskie w Faifo (obecnie Hội An), a do kraju dotarli jezuici. Rozpoczął się długi, trwający aż trzy stulecia okres krwawych prześladowań. Wielu katolików zamęczono w latach 1820–1840 podczas panowania cesarza Minh Mạnga (1792–1841), gorliwego wyznawcy konfucjanizmu, religijnego systemu, który akcentując boskość cesarza, umacniał jego władzę. A ponieważ wedle władcy chrześcijaństwo zagrażało kulturowej i religijnej jedności kraju, w liście napisanym do króla Francji Ludwika XVIII nazywał Europejczyków barbarzyńcami, a w 1825 roku zakazał misjonarzom wjazdu do Wietnamu. Za jego panowania śmierć poniosło od 100 do 300 tysięcy wierzących w Chrystusa.
Katolicyzm uznano dopiero 5 czerwca 1862 roku, podczas podpisania francusko-hiszpańsko-wietnamskiego traktatu pokojowego, ale jak pokazują najnowsze raporty Open Doors, ponad 9 milionów wietnamskich chrześcijan wciąż dotykają szykany i prześladowania.
Marcin Jakimowicz