Do nieba od kuchni

Od wierności Bogu w małych rzeczach do odwagi męczennika droga niedaleka.

Listę polskich męczenników otwiera dwóch… obcokrajowców. Benedykt, Jan, Izaak, Mateusz i Krystyn. Zginęli ponad tysiąc lat temu w pustelni pod Międzyrzeczem. Tradycja nazywa ich Braćmi Polskimi, ale Benedykt i Jan pochodzili z Italii. Dotarli do Polski zaledwie rok wcześniej. Historia męczeństwa tej piątki stała się sławna dzięki Niemcowi – św. Brunonowi z Kwerfurtu, który opisał rzecz w „Żywocie Pięciu Braci”.

Benedykt i Jan związani byli z pustelnią Pereum koło Rawenny, której duchowo przewodził św. Romuald, twórca kamedułów, wspólnoty benedyktyńskiej o zaostrzonej regule. W tej samej wspólnocie żył przez jakiś czas wspomniany św. Brunon z Kwerfurtu. Brunon był gorącym orędownikiem pomysłu cesarza Ottona III, który prosił o wysłanie do Polski grupy zakonników misjonarzy. Mieli oni założyć klasztor, będący ośrodkiem ewangelizacji słowiańskich ludów, które nie przyjęły jeszcze wiary. Pewnie sam św. Brunon przekonał do tej misji swoich zakonnych współbraci: Benedykta i Jana. Po przybyciu do Polski Włosi zamieszkali w eremie zbudowanym przez Bolesława Chrobrego na prawym brzegu rzeki Obry. Wkrótce jako pierwsi nowicjusze zgłosili się Izaak i Mateusz, Polacy „z kraju i mowy słowiańskiej”, rodzeni bracia.

Dołączył do nich także Krystyn, chłopak z pobliskiej wioski, klasztorny kucharz. Życie nowego eremu dopiero zaczynało się rozkręcać. Włoscy bracia uczyli się języka Słowian, którym mieli głosić Ewangelię. Dwóch polskich nowicjuszy przygotowywało się do złożenia ślubów. W nocy z 10 na 11 listopada 1003 roku klasztor został napadnięty przez rabusiów. Piątka mieszkańców została zamordowana. Zabójców ujęto. Zeznali, że bracia przyjęli śmierć w duchu prawdziwego męczeństwa. Kult Pięciu Braci Męczenników zaczął się szerzyć od razu po ich śmierci. Biskup poznański Unger kazał pochować braci w klasztornym kościele, a sam udał się do Rzymu, aby tam przedstawić sprawę. Już w 1004 roku papież Jan XVIII zaliczył Pięciu Braci w poczet świętych męczenników. Czczeni są do dziś nie tylko w Polsce, ale także na Morawach, w Czechach i we Włoszech.

O Krystynie, najmłodszym z zakonnych braci, można powiedzieć, że dostał się do nieba od kuchni. Nie wiadomo, czy złożył jakieś śluby, czy pełnił tylko rolę posługującego. Zapisy mówią, że bronił się dzielnie kawałkiem drewna, ale w końcu zginął z pozostałymi. Pewnie nie przypuszczał, że prosto od garów trafi do nieba, jako męczennik. Co więcej, że będzie otoczony kultem i stanie się głównym patronem katedry w Ołomuńcu. Nie słyszałem, by czczono go jako patrona kucharzy. Myślę, że można go z powodzeniem uznać za patrona prozy życia, szarej codzienności, monotonnej, wiernej służby. Od wierności Bogu w małych rzeczach do odwagi męczennika droga widać niedaleka.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

ks. Tomasz Jaklewicz