Dla mnie najciekawszą postacią w tej Ewangelii jest wierny syn. On trwał w jedności z ojcem, nic między nimi się nie zmieniło.
Bywa tak, że człowiek, będąc ciągle przy Bogu, doświadczając stale Jego obecności, pokoju, szczęścia, w pewnym momencie może przestać Go zauważać. Albo zacznie się dziwić, że Pan Bóg lituje się nad innymi, którzy w naszym mniemaniu nie zasługują na to.
Może ktoś taki czuje się lepszy od innych? Niewykluczone, że wychodzi tu pewna interesowność ze strony tego wiernego syna albo nawet lęk o to, by nie stracić tego, co się ma. Może gdyby ta miłość do ojca była czystsza, wówczas wierny brat cieszyłby się wraz z ojcem.
Mamy w tej historii zderzenie naszej ludzkiej sprawiedliwości z Bożą. Nie jesteśmy w stanie spojrzeć tak jak Pan Bóg i dostrzec, często niewidzialnych dla oka, wysiłków marnotrawnego syna. Dla wiernego syna powrót, ukorzenie się, to wysiłek, na który nie zdobyłby się.
Druga rzecz, że on nie zdaje sobie sprawy, jakim szczęściem jest codzienne obcowanie z ojcem, bo nigdy tego nie stracił, nie potrafi sobie wyobrazić, co ten marnotrawny syn mógł przeżywać, jakie piekło na ziemi mógł przejść.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maria Pomianowska, wokalistka, kompozytorka, specjalistka od muzyki etnicznej i tradycyjnej