Nigdy nie można myśleć, że całe zło, jakie przeżyliśmy, pozostanie tylko naszym milczącym bólem, o którym nie jesteśmy w stanie nikomu opowiedzieć. Jest Bóg, który słyszy niewypowiedziane skargi.
To straszna męczarnia być skazanym jedynie na obserwowanie świata. To boli – nie móc nic powiedzieć ani usłyszeć, jak głuchoniemy z Ewangelii św. Marka. Interesujące, że Jezus, zanim dotknął jego języka i uszu, spojrzał w niebo. Jakby spojrzenie ku niebu było początkiem otworzenia się tego człowieka na świat słów. Może w spojrzeniach głuchoniemego brakowało właśnie spoglądania ku niebu?
Nic nie słyszymy i nic tak naprawdę nie wypowiedzieliśmy, dopóki nie usłyszmy słów Jezusa. Dopiero gdy mowa Boga dociera do nas, nasza mowa nabiera wydźwięku, sensu, znaczenia. Zdarza się, wcale nierzadko, że do człowieka nic nie dociera, a jego słowa są bez wyrazu, choć dobrze słyszy i nie ma problemów z wymową. To jakaś choroba – ten szczególny rodzaj zamknięcia w sobie, zabarykadowania się w swym wnętrzu, wyizolowania się i wycofania z wszelkich relacji międzyludzkich.
Co poprzedza takie zamknięcie? Na pewno bolesne przeżycie swej otwartości, poczucie zdrady, wykorzystania, manipulacji, upokorzenia, zmiażdżenia godności. Gdy doznajemy takich doświadczeń, możemy nie utracić słuchu ani zdolności mówienia, ale nic do nas nie dociera i uparcie milczymy, ukrywając się w sobie. Nie ufamy już nikomu i szepczemy swemu sercu: „Już na nikogo się nie otworzę!”. To może być niezwykle dręczącym uwięzieniem siebie. Lęk, poczucie winy, poczucie zaniżenia swej wartości, izolacja, zamknięcie w sobie, samoukaranie, zanikanie istnienia stają się krętymi schodami w obronnej wieży. Nie patrzymy wtedy w niebo, lecz ciągle w dół. Nikt nie może nam nic wytłumaczyć, bo nikomu nie wierzymy. Nic nikomu nie mówimy, bo nie wierzymy, że to cokolwiek zmieni.
Co wtedy pozostaje? Spotkanie z Jezusem. Modlitwa, w której poprosimy Go o przebaczenie tym, którzy nas boleśnie doświadczyli. Jezus kładł ogromny nacisk na przebaczenie tym, którzy nas krzywdzili, nie tylko ze względu na to, że zamykamy im drogę do nieba, ale też dlatego, że sobie samym zamykamy niebo. Jezus więc spojrzał w niebo, by pokazać i nam, że trzeba zmienić opcję spoglądania przed siebie i na siebie. Spojrzał w niebo, jakby chciał powiedzieć: „Nie patrz w dół!”. Jest jeszcze Ktoś, kto panuje nad naszą egzystencją i jej historią, dlatego nigdy nie można myśleć, że całe zło, jakie przeżyliśmy, pozostanie tylko naszym milczącym bólem, o którym nie jesteśmy w stanie nikomu opowiedzieć. Jest Bóg, który słyszy niewypowiedziane skargi i mówi do nas, mimo że już nie chcemy niczego słuchać. Nieprzypadkowo Jezus odciągnął głuchoniemego od tłumu. Często zamknięcie w sobie jest efektem ludzkich opinii, ich osądów i posądzeń, wyroków i złości. Pomyśl o swoim zamknięciu, czy czasem nie jest efektem czyichś kłamstw, którym dałeś wiarę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Augustyn Pelanowski OSPPE