Wizyta Świadków Jehowy jest oskarżeniem naszej gnuśności i zaniedbania dwóch podstawowych obowiązków chrześcijańskich: poznania Boga w Biblii i ewangelizowania
Zapewne wielu z nas przeżyło odwiedziny tajemniczych gości, którzy pukając do naszych drzwi, chcieli porozmawiać o Bogu, trzymając Biblię pod pachą. Tak, to świadkowie Jehowy. Osobiście myślę, że ich wizyta jest oskarżeniem naszej gnuśności i zaniedbania dwóch podstawowych obowiązków chrześcijańskich: poznania Boga w Biblii i ewangelizowania. Minęły już te czasy, kiedy dzieci na ulicach Konstantynopola kłóciły się o to, czy Jezus Chrystus jest współ-istotny (gr. homousios), czy tylko współpodobny (gr. homoiousios). Wielu chrześcijan nie potrafiłoby dziś nic powiedzieć o tajemnicy Trójcy Świętej. Fragment z Ewangelii Mateusza jest wspaniałym świadectwem wiary pierwszych uczniów Jezusa w Trójcę Świętą.
Na odmienność i jednocześnie równość Osób Boskich w tym tekście wskazuje ustawienie ich na tym samym poziomie, ale osobno. Nikt nie jest równy Bogu, tylko On sam w innych osobach. Ojciec i Syn są na pewno rozróżnialni, a dodatkowo w tym samym szeregu zapisano Ducha Świętego. Chrzest ma być udzielany w Imię, a nie w imiona. Jedno Imię, czyli jeden Bóg, ale jednocześnie Trzech na tym samym poziomie. Cała Trójca wykonuje działanie, które przynależy tylko Bogu. Chrzest, który jest dziełem Trójcy, daje nam uwolnienie z grzechów, uświęca nas, czyni nas dziećmi Boga, a te czynności są dziełem jedynie Boga! Gdy Jezus odpuszczał grzechy uzdrowionemu paralitykowi, uczeni w Piśmie, a więc znawcy przedmiotu, pomyśleli: „Czemu On tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, prócz jednego Boga?” (Mk 2,7).
Żydzi, doskonale rozumieli, co Jezus chciał przez to powiedzieć. „Dlatego więc usiłowali Żydzi tym bardziej Go zabić, bo nie tylko nie zachowywał szabatu, ale nadto Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu” (J 5,18). Jezus nie zaprzeczył Żydom, że tak właśnie jest. On naprawdę czynił się równym Bogu, nazywając Go swoim Ojcem! Jeśli się czynił równym Bogu, to albo jest Bogiem, albo bluźniercą. Wiemy z historii, że ówcześni decydenci religijni wybrali tę drugą możliwość i uznali Jezusa za bluźniercę. W innym wypadku nie ośmieliliby się ukrzyżować Jezusa. Został ukrzyżowany, ponieważ nigdy nie zaprzeczył, że jest Bogiem, a szczególnie na sądzie Kajfasza. Podobnie rzecz się ma z Duchem Świętym. On nie występuje jako jakaś „dusza Ojca” lub „dusza Syna”, czy też bezosobowa moc, tylko jako samodzielna Osoba. A jednak jest tym samym Bogiem, co Ojciec i Syn! „Lecz gdy przyjdzie On, Duch Prawdy, nauczy was wszelkiej prawdy” (J 16, 13). Teologia mówi, że Ojciec nie pochodzi od nikogo, Syn pochodzi od Ojca przez prawdziwe zrodzenie, Duch od Ojca i Syna.
Duch Święty, mówiąc o sobie „Ja”, jest Osobą, a nie jest jakimś bezosobowym duchowym tchnieniem: „Kiedy Piotr rozmyślał jeszcze nad widzeniem, powiedział do niego Duch: Poszukuje cię trzech ludzi. Zejdź więc i idź z nimi bez wahania, bo Ja ich posłałem” (10,19–20). Nie musimy być wybitnymi znawcami dogmatyki, ale wystarczy nam znać choćby tyle, ile dziś poznaliśmy, by nie tylko zamknąć drzwi przed świadkami ducha kłamstwa, ale i zamknąć im usta, by nie fałszowali prawdy!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Augustyn Pelanowski OSPPE