... które mówi, że On ma powstać z martwych
Ja umieram – co poczujesz, gdy usłyszysz te słowa od najbliższej osoby: matki, męża, dziecka, przyjaciela? Lodowatą trwogę? Lęk przed rozstaniem? Bezradność wobec nieuniknionego? Czy jesteś gotowy iść do Ojca – z radością, ufnością?
Zostawić to wszystko: ukochaną rodzinę, dobrą pracę, mieszkanie, które z takim trudem wykończyłeś... I powiedzieć: „Panie, czy to już teraz? Tak? Przyjmij więc mnie do wieczności, kocham Cię, chcę już odpocząć w Twoich ramionach, przecież to Ciebie całe życie szukałem”. Takie scenki znamy tylko z filmów o Indianach lub z gospelowych standardów. Ale to zdarzyło się mnie. Mój mąż nauczył mnie umierania. Energiczny, twórczy, kochający życie, praktyczny, przedsiębiorczy. Czytał codziennie Pismo Święte – sam, w ciszy, na koniec dnia. Rozmawiał z Panem.
Był z Nim w kontakcie. Może dlatego, kiedy zachorował, umiał zawierzyć i iść, przez cierpienie, w ramiona Ojca. Teraz uczę się na nowo żyć. Dostałam od Janusza najpiękniejszy prezent – odchodząc z mojego życia doczesnego, odsłonił mi tę najpiękniejszą MIŁOŚĆ – Miłość Boga. I to jest ZMARTWYCHWSTANIE. To wszystko dzieje się naprawdę. Każdego dnia powoli odsuwam ciężki kamień moich niewierności i biegnę na spotkanie z Ogrodnikiem mojej duszy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Małgorzata Kotarba