Myśl wyrachowana: Nieważne, czy się człowiek boi, ważne, czy ma powód się bać.
Ależ my mamy dzielnych polityków! Tydzień temu ktoś zapytał prezydenta Komorowskiego, czy podpisze ustawę o in vitro. A jeżeli tak, to czy nie boi się ekskomuniki. A on odpowiedział godnie: „Nie, nie boję się”. I dodał, że ekskomunika to „instytucja trochę z innej epoki”. Zuch prezydent. Minister zdrowia Ewa Kopacz też się nie boi. Mężnie forsuje ustawę o refundacji in vitro. „Gromy – jeśli na mnie spadną – przeżyję” – rzuca z determinacją w głosie.Odwaga pana prezydenta i pani minister jest jednak cośkolwiek tania. Nie tylko nie grozi im za nią utrata poparcia w wyborach, ale wręcz przeciwnie. Kapitał polityczny na in vitro zbija się bajecznie łatwo, bo w tle jest uśmiechnięta buzia dziecka. Fatalne konsekwencje tego procederu są widoczne po uważniejszym przyjrzeniu mu się. Ale mało kto chce się przyglądać, bo zmasowany palikotyzm zrobił swoje. W zbiorowej wyobraźni zagnieździli się już „wypasieni biskupi”, tłumy duchownych pedofilów i złodziei w sutannach, a wszyscy oni dybią na szczęście rodzin. Dlatego dziś w dobrym tonie jest zadeklarować katolicyzm, a następnie ostentacyjnie ogłosić, gdzie i jak głęboko się go ma.
Prezydent i inni zwolennicy in vitro powtarzają jako argument, że ludzie chcą tej metody. Jasne jest więc, że gdyby słupki sondażowe pokazały powszechny sprzeciw wobec in vitro, sprzeciw deklarowałby też Bronisław Komorowski, podnosząc nieulękłe czoło przeciw zwolennikom sztucznego zapłodnienia. I co z tego, że nasi politycy się nie boją, skoro bać się powinni. Co z tego, że pani minister „przeżyje gromy”, skoro wiele dzieci tego nie przeżyje. Kiedyś nie przeżyło dziecko nieletniej „Agaty” z Lublina, bo pani minister wskazała szpital, w którym je zamordowano. Zdaje się, że wciąż jest z tego dumna. Znaczy – nie boi się. A nie boi się, bo chyba nie rozumie, co zrobiła. Ekskomunika za takie rzeczy jak udział w aborcji jest po to, żeby sprawca zdał sobie sprawę z rozpaczliwego stanu swojej duszy. Ekskomunika jest próbą ostrzeżenia tych, którzy ciężko grzesząc, mówią z uśmiechem: „sumienie niczego mi nie wyrzuca”. Ale jeśli nawet taki środek nie robi na nich wrażenia, to tym gorzej dla nich.
Uczeń, na którym pała nie robi wrażenia, sam nie zrobi wrażenia na potencjalnych pracodawcach. Kierowcy, który bimba sobie ze znaków ostrzegawczych, dzwony bimbają na przedwczesnym pogrzebie. Świat cierpi na zaburzenia strachu. Ludzie boją się otarcia naskórka, a nie boją się „Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle” (Mt 10,28). Drżą przed sądem cywilnym, a gwiżdżą na sąd ostateczny. „Bóg jest miłosierny” – powtarzają, rozkosznie baraszkując w cuchnącym bajorze i zachwalając to innym jako ożywczą kąpiel.Owszem, Bóg jest miłosierny. Dlatego robi wszystko, żeby człowiek nie musiał kiedyś trząść się z powodu tego, z czego się teraz natrząsa. Żeby ujrzał swoje grzechy, uznał ich zło i szczerze za nie żałował. Nawrócenie to wąska droga, owszem, ale właśnie ta prowadzi do nieba. Bo szeroką to można bez lęku i wśród burzliwych oklasków trafić do instytucji absolutnie z innej epoki.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak