Myśl wyrachowana: Państwowe grzebanie przy rodzinie kończy się pogrzebaniem państwa.
Gdy mój starszy syn miał 5 lat, bawił się w radio. „Nadawał”, siedząc w koszu na bieliznę. Potem wylazł i pcha tam dwuletniego brata. – Teraz ty będziesz radiem – mówi. Mały nie chciał, więc starszy zaczął się przymilać: – No wejdź, to jest taka kułapka. – Pułapka – odruchowo poprawiła moja żona. Na to on: – Cicho! Specjalnie wymyśliłem kułapkę, żeby się nie bał! Ostatnio zastawianiem „kułapek” zajmuje się państwo. Żebyśmy się nie bali, mówi się nam, że to dla dobra dzieci. Jedną z nich jest praktycznie przymusowa już edukacja seksualna w szkołach. Kto najaktywniej tego przymusu się domagał i kto podrzuca szkołom podręczniki, mające „poprawić” obecny program? Lewica, feministki i przyległości – po prostu Środowisko. Osoby te nie mają żadnego prawa do uzdrawiania cudzych rodzin, ale też nie o to chodzi. Chodzi o pozbawienie rodziców wpływu na dzieci.
Pozwoli to ukształtować społeczeństwo według świetlanego modelu, w którym zasady moralne ustala się zależnie od potrzeb modelarzy. To wyjątkowo krótkowzroczne, ale skąd ludzie wierzący w nieistnienie Boga mają wziąć dalekowzroczność? Kolejna „kułapka” to przepychana z szokującą arogancją ustawa „przemocowa”. „Każda przemoc jest niedopuszczalna!” – gruchają stojące za nią gołąbki pokoju, próbując przemocą wedrzeć się do naszych domów, żeby sprawdzić, czy nie dajemy dzieciom klapsów. Słyszałem, jak Rzecznik Praw Dziecka uspokajał, że ustawa nie będzie wymierzona w zwykłe rodziny, bo tu chodzi o „rodziny dysfunkcyjne”. Litości! Przecież przy takim prawie rodziną dysfunkcyjną stanie się każda rodzina niewygodna dla władzy – nawet dla gminnego urzędnika. Który to urzędnik, gdy dostanie zadanie „monitorowania” rodzin, będzie musiał wykazać się skutecznością.
Kraje, które mają „antyklapsowe” ustawy, już zmieniły w horror życie wielu rodzin. Tylko naiwny piękno-duch może wierzyć, że państwo wie lepiej, jak wychowywać dzieci i że da się to zrobić bez jakiegokolwiek przymusu. Nie da się. Jeśli rodzice uznają, że powinni dać maluchowi klapsa, to dać powinni, nawet gdy ustawa im tego zabroni. Nikt lepiej niż oni nie wie, co jest dobrem dziecka, bo nikt bardziej go nie kocha. Jeśli rodzice dadzą się zastraszyć i miłość zmienią w pobłażliwość, w przyszłości ich pociechę zleje pałą policjant. To niesłychana bezczelność, że państwo, które zezwala na mordowanie dzieci, ośmiela się pouczać obywateli, jak mają wychowywać potomstwo.
To skandal, że ustawodawca, który nie chce jednoznacznie przyznać praw człowieka osobom poczętym, odważa się ustawiać życie osobom urodzonym. Patologie w rodzinach mają swoje korzenie w tym, że ktoś kiedyś dziecka nie kochał. A nie kochając, nie wymagał. A nie wymagając, „tolerował”. W efekcie wyrósł niewychowany egoista, który swój wzorzec przenosi dalej. Ale to margines. Jeśli za wychowanie weźmie się państwo, marginesem staną się zdrowe rodziny. „Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił?” – pyta retorycznie autor Listu do Hebrajczyków. Ktoś chce dać mu odpowiedź na skalę państwową.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak