Myśl wyrachowana: Niełatwo rozmawiać o mowie nienawiści. Dyskusja to nie sąd – tu trzeba wykazać winę.
Rozmawiałem ze znajomym o wyroku na „Gościa”. – Gdyby was oskarżyli o nazywanie aborcji zabójstwem, toby nie było problemu, ale to jest, niestety, proces o dobra osobiste – zauważył.
A pewnie, że miło byłoby mieć przeciw sobie półgłówków, którzy skarżą nas o to, co można obalić pstryknięciem palca. Ale tak nigdy nie jest. Formalnie nigdy nikogo nie skazano za wierność Chrystusowi, sumieniu, prawdzie. Nawet apostołowie nie mieli takiego komfortu. A czy kanclerz Henryka VIII, św. Thomas More, został ścięty za wierność Kościołowi? Nie! Oskarżono go o „zdradę stanu”. Ileż musiał znieść „dobrych rad”, ileż nasłuchał się gadania, że to tylko nieznaczący gest, bo w sercu zostanie katolikiem. Powoływano się na cnotę roztropności, na wierność królowi i na szacunek dla prawa. „Masz rodzinę” – mówiono. A do tego jeszcze zwykły ludzki strach przed torturami i śmiercią – oj, nie obyło się bez rozterek.
A czy ktoś myśli, że ks. Franciszka Blachnickiego uwięziono i sądzono za skuteczny ruch trzeźwościowy? Figa! Oskarżono go o kolportowanie materiałów „w treści swej zawierających fałszywe i tendencyjne wiadomości o rzekomym prześladowaniu Kościoła katolickiego w Polsce, co mogło wyrządzić istotną szkodę interesom Państwa Polskiego”. Paulina o. Krzysztofa Kotnisa uwięziono w 1966 roku po kazaniu, w którym sprzeciwił się aborcji. A za co go skazano? Za to samo, co Blachnickiego: za „rozpowszechnianie fałszywych wiadomości…”. W uzasadnieniu sędzia napisał o Kotnisie: „Nie tylko nazwał ustawę zbrodniczą, ale nadto ustawodawcę polskiego »tych, co uchwalili tę ustawę«, porównał do zbrodniarzy hitlerowskich. Tego rodzaju paralela jest obelgą i znieważeniem naczelnego Organu Państwa, zmierzającą do obniżenia jego powagi. (…) Oskarżony w postaci zwulgaryzowanej zaatakował obowiązujący system prawny, jego normy traktujące o warunkach dopuszczalności przerywania ciąży”.
To oczywiste, że nie mogli nam wytoczyć procesu za obronę życia. Musieli wymyślić „mowę nienawiści”. A ponieważ nie znaleźli słów, na których chcieli nas pochwycić, kazali przepraszać za słowa, które nie padły. Kazali kłamać, choć im też chyba mówiła mama, że kłamać nie wolno. Bo nie wolno. Nikt – żadne ludzkie prawo i żaden ziemski autorytet – nie może człowieka zmusić do popełnienia grzechu. Katechizm mówi jasno: „Jeśli sprawujący władzę ustanawiają niesprawiedliwe prawa lub podejmują działania sprzeczne z porządkiem moralnym, to rozporządzenia te nie obowiązują w sumieniu. »Wtedy władza przestaje być władzą, a zaczyna się bezprawie«”. I co z tego, że teraz jest demokracja? Powoli z zachwytami. To demokracja stworzyła Hitlera, bo zabrakło ludzi, którzy moralność postawiliby wyżej niż prawo. Nawet katolicy zlekceważyli ostrzegającą przed nazizmem encyklikę Piusa XI „Mit brennender Sorge” (zajrzyjcie tam, warto). Dziś lekceważą wyrażony w „Evangelium vitae” krzyk Jana Pawła II przeciw aborcji. Słusznie mówicie, że w rodzącej się III Rzeszy zawiedli chrześcijanie. Więc dlaczego teraz domagacie się, żebyśmy znów zawiedli?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak