Myśl wyrachowana: Ileż się niektórzy naszukają ludzi, których mogliby zgubić
Niedawno widziałem w telewizji jakiś materiał o egzorcyzmach. Najpierw mówił ksiądz egzorcysta, a po nim… „egzorcysta świecki”, który z miną znawcy coś tam gadał o aniołach, że każdy ma ich po kilku. Skąd oni tego chłopa wytrzasnęli? No cóż – jak dziennikarz musi, to nawet Babę Jagę znajdzie i zrobi z nią wywiad, żeby opinia publiczna poznała alternatywną wersję incydentu z Jasiem i Małgosią. Bo tak dzisiaj jest, że każdy pogląd, zwłaszcza „konserwatywny”, musi być skonfrontowany z poglądem „niezależnym”.
Do tego celu szczególnie przydatni są etycy nowego wzoru. To swoiści egzorcyści amatorzy, tacy jakby niewierzący księża, którzy głoszą własne nauki i mają pretensje, że lud nie przyjmuje ich jak słów Boga. Dwa tygodnie temu czworo etyków „niezależnych” – Jan Hartman, Jacek Hołówka, Magdalena Środa i Jan Woleński – ujęło swe pretensje w formie listu do minister edukacji Katarzyny Hall. Zawarli w nim apel o ochronę wybierających lekcje etyki uczniów przed „indoktrynacją watykańską”. Przebijała się tam myśl, że najwartościowszym etykiem jest ateista, a najgorszym katolik – zwłaszcza ksiądz. Naturalnie autorzy listu należą do tych najlepszych etyków, bo nie ma na nich wpływu żadna religia, żadna siła wyższa. Są obiektywni, bo swoją etykę wywodzą…
No właśnie – z czego? Ilekroć słyszę, jak taki „niezależny” etyk mówi, co jest etyczne, a co nie, tylekroć zachodzę w głowę, z czego mu to wynika. No bo skoro nie z jakiejkolwiek siły wyższej, to skąd? Ano z tego, co sobie wymyślił albo co wykoncypował jakiś jego ulubiony filozof. Można i tak, ale co jeden wymyślił, to drugi wywróci. Z czegoś takiego nie da się stworzyć trwałych zasad moralnych. Wszystko wisi na cieniutkim włosku ludzkiego widzimisię. Dawno temu słyszałem, jak etyk „niezależna” mówiła w radiu tonem eksperta, że polityk w pewnych sytuacjach może skłamać, byle był „nieskazitelny we wszystkich innych sprawach”. Ale wtedy rządził SLD i akurat zaczęły wychodzić różne przekręty tej formacji.
Dziś już pewnie ta pani nie pozwala politykom kłamać – chyba że zaczęła popierać PO. Ale ja dziękuję za taką etykę, której zasady można powoływać rano przy goleniu, a obalać wieczorem razem z flaszką. Jeśli zgodzimy się na świat, w którym nie ma bezdyskusyjnych zasad moralnych (na przykład prawo człowieka do życia od poczęcia do naturalnej śmierci), przegramy każdą wartość. Przy założeniu, że człowiek ma prawo ustalać każdą zasadę, nie da się utrzymać żadnej zasady. Gdzie odrzucono nienaruszalny fundament, dojdzie do akceptacji tego, co dziś jeszcze zatyka dech w piersiach. Będzie legalizacja pedofilii, będą „małżeństwa” dowolnego kształtu, będzie produkcja ludzi na części zamienne. Nie? No to spróbujcie to zakwestionować przy założeniu, że Boga nie ma, a tym samym wzięliśmy się znikąd i zmierzamy ku nicości. Nie obronicie niczego. Nie ma się co czarować – jeśli chcemy ocaleć, musimy poddać się etyce Boga, a nie religii Jego braku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak