Myśl wyrachowana: Chrystusa poznaje się po tym, co robi z człowiekiem, człowieka poznaje się po tym, co robi z Chrystusem.
Dawna miss Belgii Goedele Liekens wystąpiła na okładce belgijskiego miesięcznika „Goedele” w stroju zakonnicy. Do pisma dołączono opakowanie z trzema hostiami, opatrzone zdjęciem byłej miss i napisem: „Bierzcie i jedzcie, to jest ciało moje”. Serdeczne dzięki dla redakcji, że hostie nie były konsekrowane. Bo różnie mogło być. Profanacja Eucharystii jest ostatnio w modzie. Jak doniosła KAI, akty znieważenia Najświętszego Sakramentu coraz częściej są filmowane i umieszczane w serwisie internetowym YouTube. Na niektórych filmach widać, jak konsekrowane hostie wrzucane są do toalety, na innych karmi się nimi zwierzęta, rozbija mikserem albo przebija gwoździami.
Nieraz już znajdowali się świętokradcy, którzy chcieli sprawdzić, czy w konsekrowanej hostii naprawdę jest Pan Jezus. A jeśli jest, to jak się zachowa. Dzisiejsi profanatorzy chcą chyba sprawdzić, jak zachowają się katolicy. Być może wyobrażają sobie, że poniewierając Ciałem Chrystusa, dowiodą, że nasza wiara to zabobon. Bo gdyby tam był Bóg, to by przecież nie pozwolił tak się traktować.
Dokładnie tak samo rozumowali oprawcy z Golgoty. „Jeśli jesteś synem Bożym, zejdź z krzyża!” – wrzeszczeli. I tak samo Jezusa potraktowali: pobili Go niemal na miazgę, przebili gwoździami, obrzucili nieczystościami. Popełnili najstraszniejszą profanację wszechświata. I co? I nic. Ale przecież już Izajasz to zapowiedział: „Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich”. To zupełnie zrozumiałe, że i na dzisiejszych bluźnierców nie spada deszcz ognia i siarki. Skoro Bóg nie poraził nagłą śmiercią morderców jego Syna, to i nic dziwnego, że ziemia nie rozstępuje się pod tymi, co poniewierają Ciałem Chrystusa w Eucharystii.
Dlaczego jednak w ogóle może dochodzić do takich rzeczy? W związku z sezonem komunijnym słuchacze radiowej Trójki dzwonili z pomysłami na zmiany w kwestii dopuszczania do sakramentu. Przeważał pogląd, że powinno to być później niż teraz, „bo co takie dzieci z tego rozumieją”. Ktoś nawet postulował, żeby Pierwszą Komunię robić po osiągnięciu pełnoletności. Być może liczył, że wtedy „dziecko zrozumie” – i samo poniesie koszty imprezy. – Czemu właściwie mam iść do Komunii w kościele, przecież opłatki można kupić w sklepie? – usłyszałem kiedyś pytanie. To nie dziecko je zadało – to dwudziestoletnia kobieta, „katoliczka niepraktykująca”. Jak widać, do Komunii nie dorasta się z wiekiem. Nie dojrzewa się do niej – to bez niej się nie dojrzewa. To przecież pokarm, a pokarm nie jest nagrodą za wzrost, tylko warunkiem wzrostu. Eucharystię trzeba przyjmować, a nie rozumieć. Do Komunii nie trzeba „dojrzałości”, tylko prostoty i zaufania, a w tym dzieci są bezkonkurencyjne. Przecież to nie dzieci testują postacie eucharystyczne na obecność Boga. Nie dzieci profanują Komunię, nie one przystępują do niej świętokradzko, żyjąc w konkubinatach i w innych ciężkich grzechach. Robią to dorośli, którzy nie wiedzą, że Boga możemy tylko przyjąć. Myślą, że Boga da się kupić, i to za grosze. Choćby w kiosku – razem z gazetą.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak