Myśl wyrachowana: Zamiatanie pod dywan nie jest ukrywaniem grzechów. Jest grzechem zamiatania pod dywan
Prezydent USA Calvin Coolidge był znany z małomówności. Gdy kiedyś wrócił z kościoła, żona zapytała go, o czym mówił kaznodzieja.
– O grzechu – odparł.
– A konkretnie?
– Był przeciw.
Krótko i treściwie. Każdy, kto przyznaje się do Kościoła, musi być przeciw grzechowi. Nie ma takiej sytuacji, w której wolno grzech akceptować albo iść z nim na kompromis. I z tym zgodzi się każdy świadomy chrześcijanin. Potwierdzi to każdy ksiądz i każdy biskup. Również biskupi ze Szczecina.
Jeśli doszło do tego, co „Gazeta Wyborcza” opisała w słynnym tekście „Grzech ukryty w Kościele”, to nie ma o czym dyskutować – trzeba być przeciw grzechowi. I tu chyba nie ma sporu. Kto z Państwa popiera seksualne wykorzystywanie nieletnich (a i letnich też) przez księdza? Nie widzę. Kto popiera krycie i umożliwianie dalszego działania sprawcy takich grzechów? Nie widzę.
A zatem każdy chyba zgodzi się, że jeśli oskarżony dopuścił się zarzucanych mu czynów, powinien ponieść najsurowszą karę kościelną, a z tytułu sprawiedliwości należy mu się więzienie. No to o co chodzi? O to „jeśli”. O to, że biskupi, którzy zetknęli się z tą sprawą, nie kryją przestępcy. Oni wierzą, że to nie przestępca, tylko ofiara obrzydliwych pomówień. Może i zawinili opieszałością albo zbytnią wiarą w jednego człowieka, przy zupełnym braku wiary w innego. Pewnie powinni byli poważniej potraktować świadectwa skrzywdzonych chłopców. Może któryś duchowny zgrzeszył brakiem troski o tych najmniejszych. Bo duchowni też grzeszą i jeszcze nie spotkałem takiego, który by temu zaprzeczył. Ale też nie spotkałem takiego, który uważałby, że grzech to coś dobrego. Natomiast w „Wyborczej” na pochwałę grzechów natknąłem się wielokrotnie.
Inna rzecz, że wspomniany tekst w „Gazecie” wydał mi się dość obiektywny. Sprawa wygląda poważnie i poważni ludzie się w to zaangażowali. Ale zacząłem mieć do „Wyborczej” pretensje, gdy zobaczyłem na jej stronie internetowej dopisek: „Jeżeli znacie inne historie zamiatane przez Kościół pod dywan, piszcie do nas”. To zabrzmiało tak, jakby Kościół był organizacją przestępczą, która z zasady zajmuje się krzywdzeniem dzieci i ukrywaniem sprawców. A przecież nawet w „sprawie szczecińskiej” jeszcze przestępstwa nie dowiedziono. Jak potępiać grzech, którego może nie było? A słyszeliście o molestowaniu w archidiecezji katowickiej kilka lat temu? Nie słyszeliście. A wiecie dlaczego? Dlatego, że biskup usunął proboszcza z parafii w dniu, gdy zgłoszenie przeciw niemu trafiło do prokuratury. Śledztwo, proces, wyrok – i po sprawie. No to ja bym sugerował co innego: Jeżeli znacie historie zamiatane przez Kościół pod dywan, idźcie z tym do prokuratury. Bo jeśli przestępstwo jest prawdą, to należy je ujawnić. Prawda Kościoła broni, a nie mu szkodzi. Ale idę o zakład, że tych „przestępstw” bardzo by ubyło. Bo paplanie do gazety nic nie kosztuje. A u prokuratora można beknąć za składanie fałszywych doniesień.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak