Myśl wyrachowana: Otwarte umysły są bardzo narażone na przeciągi
W jednym z wczesnych programów Pospieszalskiego w dużym stężeniu wystąpiły feministki. Kazimiera Szczuka wskazała wówczas na obecnego w studiu chłopaka z Młodzieży Wszechpolskiej, twierdząc, że „ten pan uderzył kamieniem naszą koleżankę”. Koleżanka potwierdziła, a pomówiony zaprzeczył. Tydzień później w „Gazecie Polskiej” Eliza Michalik, również obecna w tamtym programie, przytoczyła treść podsłuchanej po zakończeniu rozmowy. Jedna z feministek zapytała „ukamienowaną”, czy naprawdę tamten chłopak rzucił w nią kamieniem. „Nieee, tylko coś tam wrzeszczał” – padła odpowiedź. „To czemu tego nie powiedziałaś?” – zdziwiła się koleżanka. Na to niedoszła męczenniczka: „A jakby to wyglądało, że tak Szczuce zaprzeczam?”. Przypominam tę sprawę w związku z demonstracjami „młodzieży szkolnej” przeciw objęciu funkcji ministra edukacji przez Romana Giertycha. Co takiego złego jest w szefie LPR? Niewykształcony? Skazany? Cham?
Nic takiego nie można mu zarzucić. Trudno też wytykać mu, że jest sprawnym politykiem, że nie podziela poglądów postkomunistów, a i to, że chodzi do kościoła również do bezpośredniej krytyki się nie nadaje.
No i kłopot. Dlatego rzekomo spontaniczne protesty młodzieży nie dotyczą przymiotów nowego ministra. One odbywają się pod hasłem: „Wszechpolacy precz ze szkół”. I wszystko jasne: Roman Giertych jest brzydki, bo patronuje Wszechpolakom. A Młodzież Wszechpolska jest brzydka, bo jej członkowie rzucają kamieniami w feministki i gejów, noszą swastyki, piją robotniczą krew, mordują obcokrajowców i ogonem na mszę dzwonią.
Nigdy nie byłem wielbicielem Giertycha. Nie przepadam też za narodową retoryką Wszechpolaków, ale uczciwość nakazuje mi zapytać, kiedy i kogo z nich skazano za gwałt, morderstwo albo choćby za pobicie? Który konkretnie Wszechpolak rzucał kamieniami i dlaczego prokuratura nic o tym nie wie?
Poza jazgotem, jacy to ci młodzi od Giertycha są straszni, niczego konkretnego nie słyszę. Pamiętam za to, że to bandziory z młodzieżówki SLD pobiły swego czasu dziennikarza, gdy próbował robić zdjęcia towarzyszowi Naumannowi. Jakoś żadni młodzi nie wychodzili na ulice, gdy edukacji szefował minister Wiatr, czerwony jak sztandar, co płynie ponad trony. To, że ministrowie – a nawet premier – byli wcześniej sługami aparatu peerelowskiej przemocy, nie wyciągnęło na ulice nawet psa. A proszę, do czego teraz dochodzi: Ludzie odpowiedzialni za ohydną komunistyczną indoktrynację, za wpajanie latami uczniom kłamstw i tłamszenie wszelkiej wolnej myśli, patronują młodzieży w walce o „wolność”. O tym, jaka to wolność, świadczą wznoszone w uczniowskich marszach hasła: „Laicka szkoła – otwarty umysł” albo „Wolna szkoła, religia do kościoła”.
No i wyłazi komuch z worka. Nie chodzi o Giertycha – chodzi o „laickość”, a faktycznie o propagandę moralnego nihilizmu. Lekcje religii to tylko początek. Trudno zabrać się za nadawanie szkole funkcji pracza mózgów, dopóki ma tam coś do powiedzenia (choć przecież nie przymusowo) chrześcijaństwo. Po religii zniknęłyby ze ścian krzyże, po krzyżach krzyżyki na szyjach nauczycieli i uczniów, a miejsce modlitw zajęłoby codzienne rozdawanie prezerwatyw i pigułek. I tak ziściłoby się marzenie postkomunistów: młode umysły stałyby się otwarte. Z takich wszystko można wyciągnąć i w to miejsce napakować każdego paskudztwa. No to, młodzieży, na ulice!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak