Myśl wyrachowana: Gdyby ludzie nie mieli szans się wypowiadać, nikt by nie wiedział, że nie mają nic do powiedzenia
Jakaś dziewczyna napisała w Internecie: „Lubię Kubę Wojewódzkiego, Franciszka Kucharczaka, banany”. To dla mnie miłe, choć gdybym miał wybierać, wolałbym poprzestać na towarzystwie bananów. Z faktu, że mi się Wojewódzki specjalnie nie podoba, nie wyciągam jednak wniosku, że należy go wysłać na Marsa bez paliwa na powrót. Nie wysłałbym tam ani jego, ani żadnego z jego gości, nawet Kazimiery Szczuki – i to mimo że widziałem słynny już program w Polsacie z udziałem naczelnej feministki.
Gdy usłyszałem, jak Szczuka zaciąga: „Móóódlmy się, żeby łaski Boże spłyneeęły na wszystkie dzieci, które należą do Dziecięcych Podwórkowych Kółek Różańcowych”, myślałem, że będę miał materiał na felieton. Ale potem zauważyłem, że to wstęp do opowieści o zdarzeniu, być może jedynym w życiu Kazimiery Szczuki, którego nie potrafi pojąć. Sama użyła słowa „cud”. Miało to związek właśnie z założycielką Podwórkowych Kółek Różańcowych, Magdą Buczek. Wypowiedź Szczuki była dziwną mieszaniną kpiny z fascynacją, przy czym, według mnie, tej drugiej było więcej.
Byłem zaskoczony, gdy Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji jednogłośnie zdecydowała o ukaraniu Polsatu za emisję tamtego programu. Członkowie Rady uznali, że doszło do naruszenia godności osoby niepełnosprawnej i że było to propagowanie postaw sprzecznych z moralnością i dobrem społecznym.
Z programu nie wynikało, że Szczuka wie, kim jest Magda Buczek, a po głosie z radia trudno rozpoznać, czy jego właściciel siedzi w fotelu, czy na wózku inwalidzkim. Poza tym Szczuka nie parodiowała kalectwa dziewczyny, tylko jej sposób mówienia.
Jeśli za takie wypowiedzi Rada zamierza karać nadawców, to w telewizji będziemy mieli samych gadających poprawnie nudziarzy. Ale nie ich nudziarstwo będzie najgorsze, tylko to, że będą nieprawdziwi. Skoro prawdziwa Szczuka poza kamerą potrafiła oblewać piwem „szowinistyczne męskie świnie”, to dlaczego na ekranie telewizora mamy oglądać Szczuki wydanie drugie – poprawione?
Jeśli ktoś się obrazi, niech skarży. Od rozstrzygania takich spraw są sądy. Ale Rada, którą trzyma w istnieniu tylko nieszczęsny zapis w konstytucji, lepiej niech nie bierze się za określanie, jakie wypowiedzi służą dobru społecznemu. Bo dobro społeczne zupełnie różnie widzą różni ludzie. Pani Waniek najchętniej ukarałaby program drugi za nadawanie Pospieszalskiego – bo, według niej, to on szkodził dobru społecznemu. A kto zagwarantuje, że za jakiś czas w Krajowej Radzie nie zasiądą „wybitni etycy” ze stajni Magdaleny Środy? Wtedy szerzące nienawiść i nietolerancję mogłyby się okazać kazania w czasie Mszy radiowych.
Wypowiedź Szczuki okazała się pożyteczna, bo dzięki niej cała Polska dowiedziała się o istnieniu Madzi Buczek. Ludzie, którzy nie słuchają Radia Maryja ani nie czytają „Małego Gościa”, usłyszeli o świetnej dziewczynie, która wedle kryteriów „świadomego rodzicielstwa” miała się w ogóle nie urodzić, zaś w myśl ideologii eutanazji należało jej „pomóc” najpóźniej po roku życia. Dziś Magdę Buczek kochają tysiące dzieci i dzięki niej wielu udręczonych swoimi słabościami ma ochotę żyć. Nieocenione są płynące z „podwórek” modlitwy. To siła zdolna rozwalić każdy mur. Nawet już pęka, bo Kazimiera Szczuka spotkała się z Madzią, przeprosiła ją i jej mamę. „Teraz uwaga skupia się na Madzi, może wyniknie z tego coś dobrego” – powiedziała. No i co? Nie wynika?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak