Myśl wyrachowana: Uważajcie, skandaliści, bo moherowe turbany nie używają różańców, tylko noży
Z obrażania można nieźle żyć, pod warunkiem że się wie, kogo obrażać. Taki Benetton świetnie prosperuje, bo posiadł tę umiejętność. Nikt by dziś nie wiedział, co to takiego, gdyby firma nie reklamowała swoich produktów, przedstawiając księdza, który całuje się z zakonnicą. Nikt też by się nie obejrzał za Benettonem, gdyby nie szokował jakimiś zakrwawionymi ciuchami czy innymi rzeczami niemającymi żadnego związku z oferowanym towarem.
Jest też wielu artystów, którym sławę przyniosła bezczelność, równie wielka jak ich beztalencie. Ich „dzieła” w rodzaju „Krucyfiks zanurzony w moczu” zdobią teraz muzealne ekspozycje, budząc zachwyt podobnych im krytyków sztuki. U nas spróbowała tej metody Dorota Nieznalska. Jej „instalacja” w postaci ukrzyżowanych genitaliów co prawda zaprowadziła ją przed sąd, ale również na zagraniczne salony sztuki. Bez tego o pani Nieznalskiej słyszeliby tylko jej najbliżsi krewni i pani z okienka w pośrednictwie pracy.
Tę samą metodę stosują kiepscy reżyserzy, wydawcy bezwartościowych pism, a czasem i politycy. Nie ma lepszej i tańszej reklamy niż sprowokowanie czyjegoś oburzenia.
Jest jeden warunek: obrażać należy ludzi z kręgu kultury europejskiej. Tu można pohulać do woli. Wystarczy z moralności publicznej zrobić dom publiczny albo takiż szalet. Im większa świętość, tym lepszy efekt. Można, jak przed rokiem, odstawić w katedrze Notre Dame ślub gejowski i pobić interweniującego proboszcza, a co! To nie grozi żadnymi konsekwencjami. Może, gdy się trafi na kogoś wyjątkowo upartego, najwyżej jakimś procesikiem. W najgorszym razie odpali się obrażonym mały procent z zysków i po krzyku.
O tej zasadzie zapomnieli wydawcy duńskiej gazety i obrazili muzułmanów. Efekt w sensie rozgłosu osiągnęli w stopniu fenomenalnym, ale na tym koniec sukcesów. No, może jeszcze sukcesem będzie, jeśli rysownik, wydawca i naczelny tamtej gazety zdołają dociągnąć do naturalnej śmierci. Nie będzie to łatwe, bo nie da się zbyt wielu ludzi pilnować jak Salmana Ru- shdiego. Zresztą, co za życie ma ten człowiek. Cóż z tego, że jego kiepska książka obrażająca uczucia muzułmanów zdobyła sławę, skoro on nie może cieszyć się jej owocami.
Lepiej nie zadzierać z islamem, bo wyznawcy Allacha mają inne pojęcie na temat tolerancji. Nie znają się też na sztuce, potrafią za to rozdzierać na sztuki za każde uchybienie ich religii.
Jeszcze parę takich numerów, jak ten z karykaturami Mahometa, a skandaliści wszystkich krajów przeminą z wiatrem wywołanym eksplozjami bomb. Kłopot w tym, że muzułmańscy terroryści nie trudzą się szukaniem winowajców, tylko załatwiają sprawę hurtem. Ludzkie życie ma dla nich wartość ładunku wybuchowego, zwłaszcza gdy to życie niewiernych. Dlatego Arabowie depczą teraz duńską flagę, choć na zdrowy rozum to z gazety powinni zrobić wycieraczkę. No, ale na duńskiej fladze widnieje krzyż. Duńczycy może nie wiedzą już, co znaczą te dwie prostopadle ułożone belki, ale muzułmanie wiedzą doskonale. Kowal zawinił, chrześcijan powiesili.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak