W drugą sobotę Adwentu miałem okazję być w Wiedniu. Podziwiałem wspaniale oświetlone miasto, kolorowe jarmarki adwentowe, pełne łakoci i świątecznych ozdób.
Centrum Wiednia mieniło się milionami światełek. Cudownie lśniące girlandy i mieniące się żyrandole czyniły miasto wprost magicznym. Na ulicach było pełno ludzi robiących zakupy, pędzących w różnych kierunkach. Wielu z nich zatrzymywało się na występach mimów, zespołów muzycznych, happeningach obrońców zwierząt. Wszyscy chłonęli atmosferę świątecznego nastroju.
Również i ja poddałem się temu urokowi, rozkoszując się miejscowymi łakociami wprost ze świątecznych straganów. Kątem oka zauważyłem starszego zakonnika, franciszkanina, który starał się zaczepiać przechodniów na głównym deptaku Wiednia Kärtnerstrasse.
Zagadywał i przypominał o tym, co najważniejsze podczas Bożego Narodzenia. W pierwszym momencie zrobiło mi się go żal, bo mało kto zwracał na niego uwagę. Jednak po chwili byłem pełen podziwu dla jego odwagi, determinacji i radosnej ewangelizacji. Pomyślałem, czy ja byłbym w stanie coś takiego zrobić? No, może nie od razu w centrum Katowic, ale wśród swoich bliskich.
Wróciłem z Wiednia z jedną myślą w głowie: bądźmy chociaż w jakiejś drobnej części jak ten franciszkanin i nie pozwólmy zginąć w świecie komercjalizacji świętom Bożego Narodzenia.
Adam Zuber
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Adam Zuber