Ze zdziwieniem przyglądam się współczesnej hodowli dzieci… Hodowli, bo dzieci dostają od rodziców odpowiednie „pożywki”, niczym rośliny i zwierzęta: dach nad głową, jedzenie i picie.
Im większe zasoby finansowe, tym hodowla dorodniejsza. Zatraca się jednak wychowanie, przynajmniej w niektórych rodzinach.
Proces wychowawczy ceduje się na media, rówieśników, szkołę, księży. Rodzice święcie wierzą w to, że dziecko samo odczyta piktogramy ograniczające wiek i wyłączy telewizor, odłoży nieodpowiednią grę komputerową, ominie strony przeznaczone dla dorosłych. I cieszą się, że latorośl nie zawraca im głowy, gdy są zmęczeni po całym dniu pracy.
Liczą na to, że wszelkie wychowawcze niedostatki załatwi szkoła. Nauczyciele i księża mają kształtować postawy moralne ich pociech w ciągu paru godzin lekcyjnych. Tylko jak tu wychowywać, kiedy rodzice podkopują autorytet nauczycieli – często na oczach dziecka, bezwarunkowo ufają swoim latoroślom i nie przyjmują słów krytyki pod adresem swoich pupili, każdą uwagę nauczyciela odbierając jako potwarz skierowaną przeciwko rodzinie.
Winę za skutki takiej hodowli najłatwiej z siebie zrzucić, przyklejając dziecku etykietkę ADHD, pod którą można podciągnąć zwykłe zachowania chuligańskie i bandyckie. Czekam na dzień, kiedy usłyszę z ust sędziego: „Uwalniam z zarzutu kradzieży i rozboju ze względu na ADHD”.
Jest ryzyko, że dla pewnej grupy młodzieży nie będzie wartości świętych. Drugi człowiek stanie się przeszkodą, którą należy unieszkodliwić lub zlikwidować. Słowa „przyjaźń’’ czy ,,miłość’’ będą dla nich puste, a zastąpią je znajomości zawierane na czas realizacji interesów i potrzeb. Nie dziwmy się kiedyś, jeśli tak wyhodowane dzieci pozostawią nas samym sobie. Rezygnując z roli wychowawców, rodzice przyczyniają się do tworzenia świata cyników.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Piotr Rzok z Zabrza