Po przeczytaniu listu „Rachunek życia” (nr 11 GN) postanowiłam podzielić się swoimi doświadczeniami. Wiem, że w dzisiejszych czasach trudno wychowywać swoje pociechy. Zewsząd czyha tyle zła. Jestem matką czwórki dorosłych dzieci
Moją dewizą jest codzienna modlitwa za moją rodzinę, przede wszystkim za dzieci, a teraz i wnuczki, prośba do Boga o pomoc w aktualnych sprawach, o to, czego każdemu z nich najbardziej potrzeba. Drugą bardzo ważną rzeczą jest czas poświęcony dzieciom. One muszą czuć, że są ważne. Jeśli nie będziesz miała czasu dla własnego dziecka, ono szybko oddali się od ciebie.
Konieczna jest rozmowa. Można zrobić to w niedzielę, kierując rozmowę na Boga, na naukę religii, aby zobaczyć, co dzieci o tym myślą, co umieją. Trzeba interesować się ich postępami w nauce. Problemy szkolne warto wyjaśnić z nauczycielem, a potem przedyskutować z dzieckiem. W razie potrzeby skarcić je, ale nie zostawiać samemu sobie.
Za dzisiejsze nierozwiązane problemy i tak, wcześniej czy później, odpowiesz. Ty będziesz musiała na to wszystko patrzeć. Nie mów nigdy „jakoś to będzie”, „jak wyrosną i ożenią się, to zmądrzeją”. Moje dzieci są wykształconymi odpowiedzialnymi ludźmi. Zawsze jednak o nich myślę, modlę się za nich i w miarę możliwości pomagam.
Maria