Nie rozumiem, dlaczego wybuchła aż taka afera wokół książki Dana Browna „Kod Leonarda da Vinci”. Przecież to czysta fikcja literacka.
Jeśli byłaby to książka o faktach, a autor przedstawiłby niezbite dowody na ich potwierdzenie, to zawarłby je we wstępie lub w jakimś rozdziale książki. Jednak nie ma o tym ani słowa. Nie jest to dzieło historyczne, lecz fikcja literacka.
Warto podkreślić, że jest to kontynuacja książki pt. „Demony i anioły”, w której przypadku nikt nie ma wątpliwości co do jej fikcyjnego charakteru. Ona również mówi o Kościele, księżach, kardynałach i Watykanie. Jednak nie dotyka prawd wiary, więc nie jest kontrowersyjna.
Wykorzystywanie faktów historycznych to tylko metoda literacka. Wiele osób zarzuca autorowi, że myli daty, przeinacza fakty. On to robi w sposób zamierzony. To, że są one niezgodne z prawdą dowodzi, iż książka nie jest realistyczna. Dlatego dziwi mnie reakcja Kościoła i mediów katolickich na tę książkę. To, co znajduje się na stronie internetowej (www. kosciol.pl) po prostu mnie śmieszy, podobnie jak wypowiedzi niektórych księży z ambony. Wywołują one wprost odwrotny efekt. Zamiast zniechęcić, wzbudzają zainteresowanie i zachęcają do czytania. Zgodnie z przysłowiem „uderz w stół, a nożyce się odezwą”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Studentka KUL