Cykl: Filary wiary Spowiedź jest dla mnie w życiu duchowym czymś szczególnym. To jak taka furtka, przez którą się wchodzi, aby doświadczyć czegoś niezwykłego. Dla mnie osobiście to najlepsza droga do tego, żeby doświadczyć, jak bardzo Bóg mnie kocha.
W swoim życiu pamiętam taką jedną spowiedź, która była dużym przełomem. Byłem na początku szkoły średniej. Miałem wtedy taki okres w życiu, że nie chciałem iść do konfesjonału. Popełniałem przez dłuższy czas grzechy nieczyste, usprawiedliwiając siebie, że to nie są jeszcze grzechy aż tak ciężkie. Pamiętam, że wstydziłem się mówić o tym księdzu.
Na spowiedzi przed bierzmowaniem dorzuciłem do listy hasło: „... i nieczystość”. Nie odważyłem się wtedy powiedzieć, o co dokładnie chodzi. W końcu dotarło do mnie, że próbując okłamać siebie samego, brnę jeszcze głębiej, że to na nic. Czułem się z tym coraz gorzej, byłem w niewoli grzechu. W grzech nie trzeba wierzyć, ani się do niego przyznawać, aby działał w człowieku – on i tak robi swoje, jak choroba, o której nie chcemy wiedzieć. Pamiętam, że chodziłem przygnębiony do szkoły, nie było we mnie radości. Jednak pewnego dnia udało mi się wygrać z samym sobą – zdecydowałem, że pójdę i wyspowiadam się.
To było trudne, bo musiałem wyznać swoje zakłamanie przez długi czas: że w tym zakłamaniu uczestniczyłem we Mszy św., że tak też przyjmowałem Komunię Świętą... Pamiętam, że po tamtej spowiedzi wracałem do domu sam i skakałem z radości – taki byłem szczęśliwy – tak jakby ktoś zdjął ze mnie ogromny ciężar, głęboko ukryty w sercu. Poczułem wolność – jakby ktoś wypuścił mnie z klatki i pozwolił biegać. Pan Jezus przyjął mnie z otwartymi ramionami, pomimo tego wszystkiego, z czym do Niego przyszedłem, a może właśnie dlate- go... Do tych grzechów nieczystych już więcej nie wróciłem. Wiedziałem, co to oznacza, i wydaje mi się, że jakieś skutki tych grzechów do dziś są we mnie odczuwalne. Można by rzec – blizna po chorobie.
Teraz spowiadam się co dwa, trzy tygodnie. To jest dla mnie droga. Każda spowiedź to dla mnie jakiś przełom, kiedy doświadczam Bożej miłości i tego, że Jezus wciąż pokłada we mnie nadzieję. To coś wspaniałego, tak jakby ktoś mnie niesamowicie dowartościował. Jednocześnie muszę pamiętać, że każda spowiedź to nowe zadanie: Bóg zrobił krok w moim kierunku – przebaczył mi wszystko, a teraz krok należy do mnie – jak Mu odpowiem?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
mówi Michał Petryszak – student Politechniki Warszawskiej (Notowała Joanna Jureczko-Wilk )