Od dwóch miesięcy w Indiach brutalnie atakowani są chrześcijanie. Prześladowania ogarniają coraz nowe regiony. A media coraz rzadziej informują o atakach. Ten temat już spadł z czołówek światowych gazet i programów telewizyjnych.
Mordowani księża, torturowani wierni, zburzone lub sprofanowane kościoły, tysiące spalonych domów. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi w lasach schroniło się przed hinduistycznymi oprawcami. By uniknąć gwałtów, zakonnice zamieniają habit na sari. Taki jest w skrócie obraz pogromu chrześcijan w Indiach.
Dobrze przygotowany spisek
Zaczęło się 23 sierpnia w stanie Orisa. Nieznani sprawcy zamordowali wówczas hinduistycznego guru Swamiego Laxananada Saraspatiego. Wielokrotnie podżegał on do antychrześcijańskich zajść. Zginął w drodze na nabożeństwo, podczas którego chciał przywrócić hinduistycznym bogom teren skalany przez – jak mówił – obecność wyznawców Chrystusa. O zabójstwo hinduistyczni fundamentaliści oskarżyli chrześcijan, choć od samego początku było wiadomo, że za śmiercią guru stoją maoistyczni bojówkarze. Poleciały pierwsze kamienie, podłożono ogień pod kościoły i sierocińce. Zaczęło się polowanie na chrześcijan. Dopiero po ponad miesiącu walk okazało się, że policja zataiła dowody. Maoiści zostawili przy ciele Saraspatiego listy, w których przyznali się do zabójstwa. Policja ich jednak nie ujawniła. Informacji o sprawcach mordu nie chciała też upowszechnić lokalna prasa. W dniu, w którym prawda wyszła na jaw, aresztowano dwóch chrześcijan, oskarżając ich o zabicie hinduistycznego guru. Stało się jasne, że radykałowie szukali tylko pretekstu, by zaatakować chrześcijan, i że ich akcja była wcześniej zaplanowana i doskonale przygotowana. Czystka religijna dokonywana jest pod hasłem: „zabijcie chrześcijan i zniszczcie ich instytucje”.
Zapowiedzią zbliżającego się pogromu było brutalne zamordowanie 38-letniego karmelity. Jego zmasakrowane ciało znaleziono 16 sierpnia. Zabito go, gdy jechał odprawić niedzielną Mszę w wiejskiej kaplicy. Arcybiskup Hajdarabadu uważa, że zabójstwo misjonarza było przykładem rosnącej agresji wobec katolików w Indiach, a także przejawem zawiści wobec Kościoła katolickiego, który skutecznie przyczynia się do rozwoju tamtych terenów, pomagając ludziom uciskanym. Z każdym dniem rośnie liczba męczenników za wiarę. Nazwisk wielu z nich nigdy nie poznamy. Lalji Nayakowi oprawcy przystawili nóż do gardła i żądali, by wyparł się Chrystusa. Nawet torturowany odmówił „powrotu” na łono hinduizmu. Misjonarka miłości została zgwałcona przez grupę hinduistów na oczach biernie przyglądających się zajściu dwunastu policjantów. Dushashana Majhi wraz z 15-letnim synem fundamentaliści zaskoczyli we śnie. Wywlekli ich przed dom i wznosząc antychrześcijańskie hasła, zamordowali siekierami. Niladra Konara bestialsko bito przez kilka godzin. Na koniec oprawcy polali mu twarz środkami chemicznymi. – Oślepili mnie – mówi – ale mam w sobie światło Chrystusa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Beata Zajączkowska, dziennikarka Radia Watykańskiego