Amerykański ekonomista Charles Murray w swojej książce „Bez korzeni”, która ukazała się w 1984 roku, czyli po trzydziestu latach prowadzenia przez władze federalne zakrojonej na szeroką skalę polityki prorodzinnej, wykazał, wywołując burzę wśród urzędników, że programy pomocowe skierowane do rodzin ubogich nie tylko nie przezwyciężyły ich trudności, lecz wręcz je pogłębiły.
W 1950 roku rząd federalny przeznaczył na opiekę społeczną 36 milionów dolarów. W 1980 roku budżet wzrósł do ponad 300 milionów, czyli niemal dziesięciokrotnie. Tymczasem liczba osób korzystających z pomocy w zasadzie nie zmniejszyła się. Zwiększyła się natomiast czterokrotnie liczba urzędników odpowiedzialnych za wdrażanie programów.
Jednym z najważniejszych przykładów przedstawionych przez amerykańskiego naukowca są wyniki badań, które wskazują, że rozpad ubogich rodzin, które otrzymywały pomoc socjalną od państwa, był 2,4 razy większy niż w przypadku rodzin, które odmówiły przyjęcia pomocy lub nie zostały nią objęte.
Badania przeprowadzone przez Murraya pokazują również, jak pomoc socjalna państwa wpłynęła na liczbę urodzeń w związkach pozamałżeńskich. Ponieważ państwo zaczęło zapewniać ochronę materialną matkom samotnie wychowującym dzieci, liczba urodzeń pozamałżeńskich od lat 50. XX wieku wciąż rosła. W 1980 roku niezamężne kobiety urodziły 55,2 proc. czarnych dzieci, podczas gdy w 1950 roku odsetek ten wynosił 17 proc. Nie lepiej sytuacja wyglądała wśród białych, gdzie odsetek urodzeń pozamałżeńskich wzrósł z zaledwie 2 proc. w 1950 roku do 11,1 proc w 1980 roku.
Murray na podstawie tych i innych wyników badań doszedł do konkluzji, że polityka państwa przyniosła rodzinie więcej szkód niż pożytku. Nie tylko nie rozwiązała żadnego problemu, ale przyczyniła się do wzrostu liczby dzieci pozamałżeńskich; nie tylko spowodowała częstszy rozpad rodzin, ale również ubogie rodziny wpędziła w permanentne ubóstwo.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.