Film „Katyń” powstawał długo – lata. Nie sam film, ale scenariusz. Było to, jak widzę dziś, nieuniknione, gdyż nie miałem wsparcia w żadnym z utworów literackich, jak to było w przypadku filmów polskiej szkoły filmowej. Nie ma powieści o Katyniu.
Natomiast próby scenarzystów nie były zadowalające. Zresztą temat katyński nie był im zbyt bliski, gdyż nie był ich tematem. Do trudności dołączyło też moje niezdecydowanie co do tematu przyszłego filmu, o czym ma opowiadać, kto ma być bohaterem, i szereg innych pytań. Niełatwo było także odnaleźć w tym, co otrzymywałem, wyraźny obraz tamtych lat, które przecież dobrze pamiętam. Tu przełomem stał się tekst Andrzeja Mularczyka, w którym zobaczyłem postacie mojego przyszłego filmu i temat katyńskiego kłamstwa. To pozwoliło mi rozpocząć przygotowania do realizacji w 2003 r. filmu pt. „Post mortem”.
W czasie prac wstępnych uświadomiłem sobie jeszcze obowiązki, jakie spadły na mnie w związku z tym, że będzie to pierwszy film na ten temat, co oznacza, że musi zawierać cały szereg scen i sytuacji pozwalających widzowi zapoznać się z kontekstem historycznym zbrodni katyńskiej. To zaprowadziło mnie do pomysłu podzielenia dotychczasowej akcji „Post mortem” na cztery katyńskie opowieści. Pozwoliło to „obdzielić” wydarzeniami znalezionymi przeze mnie w wielu pamiętnikach, wspomnieniach i dokumentach większą liczbę bohaterów filmowej opowieści.
Tak powstała historia o rotmistrzu Andrzeju (Artur Żmijewski) i jego żonie Annie (Maja Ostaszewska); przebywającym w Kozielsku Generale (Jan Englert), żonie Generała (Danuta Stenka) i jej córce Ewie oraz przypadkowo poznanym młodym akowcu, który wybiera się na studia w Krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. I w końcu opowieść, której osnową jest historia Antygony, o siostrze (Magda Cielecka) i zamordowanym w Katyniu bracie poruczniku – pilocie (Paweł Małaszyński).
Pozostawał problem obsady, ale wymienione wyżej nazwiska aktorów mówią same za siebie. Sięgnąłem po artystów, których wiek odpowiadał ówczesnemu wiekowi moich rodziców, a doświadczenie filmowe i akceptacja widowni, zwłaszcza młodej, dawała szansę na zainteresowanie moim katyńskim filmem.
Pozostawał już tylko ostatni problem: jak „Katyń” powinien być zrealizowany, aby nie robił wrażenia filmu wydobytego po latach z magazynu filmoteki. Zdjęcia Pawła Edelmana i praca twórczej grupy realizatorów nastawione były na to, by „Katyń” był pod każdym względem filmem współczesnym. Zwłaszcza że w ostatnim etapie opracowany został w technice 4K jako pierwszy film polski wchodzący na nasze ekrany i jeden z nielicznych na świecie („Harry Potter…”), gdzie technika ta została zastosowana zarówno do obrazu, jak i dźwięku. Teraz czekam już tylko na spotkanie z widzem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Wajda specjalnie dla "Gościa Niedzielnego"