To niespotykane. Między Odrą a Bugiem wielu znakomitych muzyków coraz częściej opowiada o spotkaniu żywego Boga. Są coraz popularniejsi. Tylko nie w katolickich rozgłośniach. Dlaczego?
Na moim osiedlu mieszka piekarz. Co niedzielę widzę go w kościele. Ale nigdy nie zauważyłem, by piekł katolickie bułki. Ma świetne kajzerki i grahamki. I tak jest z muzyką. Nie ma muzyki chrześcijańskiej. Jest muzyka grana przez chrześcijan. A to już nie to samo...
Antonina Krzysztoń od lat śpiewa o tym, co nosi w sercu: – Jestem na scenie 27 lat i zawsze mówiłam, z której jestem drogi. Śpiewam to, co jest mi bliskie. Mówi się „muzyka chrześcijańska”, a ja nie chcę być w żadnej szufladzie. Ja po prostu śpiewam o rzeczach, które są mi bliskie. Jestem katoliczką, ale na koncerty zapraszam wszystkich, niezależnie od ich drogi. Różnie było z moją wiarą, ale odkąd pamiętam, śpiewałam o rzeczach, w które wierzę.
Uwiedzeni
Od kilkunastu lat między Odrą a Bugiem obserwujemy niespotykane nigdzie na taką skalę zjawisko. Znani i popularni muzycy coraz głośniej przyznają się do swoich chrześcijańskich korzeni. Czy jest w Polsce ktoś, kto odważyłby się drogą logicznych rozumowań wytłumaczyć nieoczekiwane nawrócenia: Tomka Budzyńskiego (lidera punkowej Siekiery i Armii), Darka Malejonka (HOUK, Izrael), Piotra Żyżelewicza (Voo Voo) czy Roberta Friedricha (gitarzysty Acid Drinkers, Flapjacka)?
Powiało ze strony, z której niewielu spodziewało się świętości i świadectwa. Fascynujący jest sposób, w jaki Bóg „dobrał się” do muzyków. Niewiele tu cukierkowych, łzawych melodramatów. Żadnej sielanki. Bóg uwiódł ich swą miłością, ale pokazał jednocześnie prawdę o nich samych. Brutalną, bolesną, obnażającą, ale, jak się okazuje, wyzwalającą. Dzięki temu ich świadectwo jest wiarygodne.
Adam Szewczyk, gitarzysta i kompozytor zespołu Magdy Anioł, opowiada: – Boli mnie, i to bardzo. Jest obszar w moim życiu, w którym poniosłem klęskę. Wiele łez, nieprawdopodobne cierpienie. Nie mam zamiaru się usprawiedliwiać. Ale też nie czuję się lepszy od złodziei, morderców, narkomanów czy innych życiowych połamańców. A do takich przecież ludzi przyszedł Jezus! I tacy bywają wiernymi świadkami Jego wielkiej miłości. Dlatego, mimo ogromnego bólu, mogę stanąć na scenie i powiedzieć: „Jezus jest moim Panem”.
A sama Magda – też przeżyła okres, gdy beztroski śmiech zamarł jej na ustach. „W moim życiu pojawiły się potężne problemy i dramaty, a nad chaosem, który wdarł się w moje życie, nie potrafiłam już zapanować. Myślałam, że już nigdy nie wstanę. Wstałam. Zmartwychwstałam. To Jezus podał mi rękę”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz