Następują po sobie. Karnawał i post. Duch zabawy i duch pokuty. Nierozłącznie związanez ludzką naturą. Ich walka jest nieunikniona. Na placach miast. A co ważniejsze – w ludzkim wnętrzu. Rok liturgiczny odmierza czas śmiechu i czas pokuty. Nawet zlaicyzowana Europa szanuje ten rytm. Szaleństwa karnawału kończą się w Popielec.
O ile w kalendarzu sprawa jest prosta, o tyle w życiu sprawy się komplikują. Tak naprawdę wojna postu z karnawałem trwa okrągły rok. Człowiek raz chce przyjemności, szaleństwa do utraty tchu, to znów szuka wyciszenia, modlitwy, ładu. Nieraz w samym środku beztroskiej zabawy przychodzi moment otrzeźwienia. Jak zimny prysznic. Przecież to wszystko marność, pustka, nic więcej – co ja tutaj robię? Bywa odwrotnie. Zaraz po wejściu do kościoła przychodzi ochota, by uciec z niego, gdzie pieprz rośnie. Najgorsze pokusy nawiedzają ludzi podczas kazania, Mszy czy Różańca.
Człowiek jest wewnętrznie rozdarty. Szarpany w przeciwne strony, nieraz do bólu. Ciało walczy z duchem. Nieszczęsny ja człowiek – woła św. Paweł pośrodku tej walki. I pyta: Któż mnie wyzwoli…? Pyta retorycznie. Ponieważ zna odpowiedź i chce ją przekazać.
Oszalało miasto całe
Obraz Breughla w genialny sposób obrazuje wojnę postu z karnawałem. Pośrodku placu zbliżają się do siebie dwa odmienne orszaki. Karnawał symbolizowany jest przez opasłą postać. „Dosiadł stulitrowej beczki kapral kawalarzy / Kałdun – tarczą, hełmem – rechot na rozlanej twarzy. / Zatknął na swej kopii upieczony łeb prosięcia, / Będzie żarcie, będzie picie, będzie łup do wzięcia” (Jacek Kaczmarski).
Od strony kościoła nadciąga orszak postu. Postać symbolizująca post, z ulem na głowie, jest wychudzona, wynędzniała przez wyrzeczenia. Mnich i mniszka ciągną ją na wózku. Zaraz za nią podążają dzieci z kołatkami, z popiołem na czołach, człowiek niosący wodę święcona. Miejscowi notable rozdają jałmużnę ubogim.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz