O 6.00 wszyscy byli już na trasie. Pięć osób – w tym Jasiek Mela i Piotrek Pogon – rozpoczęli podchodzenie na nartach skitourowych. Przed południem cała ósemka dotarła do kolejnej bazy – Priut 11, na wysokości 4150 m n.p.m. Baza Priut 11 to kolejne niesamowite miejsce na stokach Elbrusa. Kiedyś działało tam schronisko, obecnie zostały tylko ruiny, w których ekipy wyprawowe rozbijają obozy. Baza Priut 11 spłonęła w 1998 r., gdy jeden z turystów, prawdopodobnie próbując zagasić piec, wlał doń zamiast wodę – paliwo. Jak dotąd schroniska nie odbudowano, a szkoda, gdyż był to jeden z najwyżej położonych tego typu obiektów na świecie. Nasza ekipa rozbiła już obóz w Priucie. Według prognoz meteo dobra pogoda ma się utrzymać jeszcze tylko jeden dzień. Pojutrze pogoda załamie się na kilka dni. Nie ma na co czekać! O 2.00 w nocy ekipa rozpocznie podejście do Skał Pastuchowa (4700 m n.p.m.), a następnie atak szczytowy na Elbrus (5642 m n.p.m.). Zabierają cały „ciężki sprzęt”: narty, uprzęże, liny, raki, czekany... W końcu ostatni etap wspinaczki na Elbrus, to marsz przez lodowiec. Pierwotnie pokonanie tego odcinka miało być rozłożone na dwa dni. Niestety w obecnej sytuacji pogodowej trzeba przyspieszyć. Naszych podróżników czeka ciężka walka z wysokością i zmęczeniem.
Jasiek Mela i jego ekipa zwiększają tempo. Są na trasie od 6.00
Fot. Marek Żuber
«
‹
1
›
»
oceń artykuł