Nowym wiceministrem infrastruktury, odpowiedzialnym za kolej, został niedawno Andrzej Massel – 45-letni naukowiec i praktyk, zajmujący się transportem kolejowym.
Zanim przyjął posadą rządową, przez kilka miesięcy prowadził na kolejowym portalu www.kow.com.pl blog poświęcony problemom branży. Oto jego fragmenty:
Skala absurdu
W ogromnym, jak na potrzeby miejscowości, budynku dworca w Czeremsze znajduje się sklep spożywczy, poczta, a nawet sklepik z dewocjonaliami. Jest nawet porządna toaleta, nie ma natomiast czynnej kasy biletowej. Wszystkie okienka są zasłonięte, a jedynie przy wejściu do holu dworca wisi kartka, informująca podróżnych, że kasa znajduje się w białym budynku po drugiej stronie ulicy. Tak poinformowany przejeżdżam ulicą we wskazane miejsce: budynek rzeczywiście jest, stoi w ogrodzie, z wyglądu jest to normalny dom mieszkalny, położony jakieś 150 m od stacji. Tu mogę kupić bilet do Warszawy. To, że w budynku dworcowym nie ma kasy, wynika zapewne ze stawek opłat za użytkowanie pomieszczeń na dworcu, które są na tyle wysokie, że znajdującemu się w trudnej sytuacji finansowej przewoźnikowi (kasa należy do Przewozów Regionalnych) nie opłaca się ich ponosić. Z drugiej strony nadmierne oczekiwania zarządcy dworca (PKP SA) doprowadziły do tego, że ich główny klient zrezygnował. Najgorszy jest fakt, że w tej grze nie ma wygranych, są tylko przegrani: spółki kolejowe, zarówno PKP SA, jak i Przewozy Regionalne, ale przede wszystkim – pasażerowie, bowiem na stacji w maleńkiej Czeremsze doskonale widać skalę absurdu, do jakiego doszła kolej w Polsce.
Rozkład jazdy – nowy, ale nieaktualny
Od niedzieli 12 grudnia obowiązuje na sieci kolejowej nowy rozkład jazdy. Sądząc z doniesień medialnych, oznacza on kataklizm większy niż najbardziej siarczyste mrozy czy śnieżyce. Teoretycznie jest bardzo dobrze. Na stronie internetowej Przewozów Regionalnych już ponad tydzień przed wejściem w życie rozkładu jazdy zostały umieszczone poszczególne tabele. Również spółka PKP Intercity 3 grudnia udostępniła plik pdf z rozkładem swoich pociągów. Jeden i drugi dokument obarczone są jednak istotną wadą: nijak mają się do rzeczywistości. Najszybszy pociąg „Kaszub” powinien pokonywać odcinek Warszawa Centralna–Gdańsk Główny w 3 godziny 57 minut, podczas gdy w dotychczasowym rozkładzie standardem był czas podróży rzędu 5 godzin, a nierzadko i 6 godzin. Oczywiście, rozkład udostępniony przez przewoźników nie będzie obowiązywał nawet przez jeden dzień. Prowadzona modernizacja linii i związane z nią zamknięcie jednego z torów na bardzo wielu szlakach powodują, że faktyczne czasy podróży nadal wynoszą około 5 godzin i tak będzie jeszcze długo. Tylko że o tym można się dowiedzieć jedynie z informacji małym druczkiem: „Z uwagi na modernizację linii Warszawa–Gdańsk i stacji Gdynia Główna rozkład jazdy ulega zmianom...”. Inny problem wynikający z lektury tabel rozkładu jazdy to występujące sprzeczności pomiędzy informacjami w nich zawartymi: według tabeli 606 pociąg IR 16125 „Prosna” Warszawa–Bolesławiec kursuje codziennie (za wyjątkiem kilku dni w roku). Ale już tabela 200 informuje o kursowaniu tego pociągu na trasie Warszawa– Wrocław i to tylko w piątki i w niedziele. I jak tu się dziwić, że kolej ma złą prasę, a coraz więcej pasażerów rezygnuje z jej usług?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.