Nasi politycy przestali respektować podstawowe zasady etyczne. Nie czują się odpowiedzialni za skutki swoich działań. Dla politycznych celów nie oszczędzili nawet krzyża.
Szydzenie z drugiej osoby i wyznawanych przez nią wartości, wyzwiska, obmowa, oszczerstwa, szarganie pamięci zmarłych, wyśmiewanie symboli, a nawet życzenia śmierci. To nie jest opis zachowań jakiegoś gangu czy relacji panujących wśród pensjonariuszy zakładu karnego. Takie zachowania w ostatnim czasie przejawiają polscy politycy.
Dobro czyń, zła unikaj
W relacjach międzyludzkich obowiązuje tzw. złota zasada, która mówi: „dobro czyń, zła unikaj”. Zasada ta ma wymiar uniwersalny, jest akceptowana w każdej cywilizacji, kulturze i religii. Jednak wszystko wskazuje na to, że przestała obowiązywać w polskiej polityce. Postawa powstrzymywania się od zadawania innym bólu czy nawet sprawiania przykrości wśród naszych polityków staje się anachronizmem, a dominują zachowania dążące do zadania politycznemu adwersarzowi jak największego cierpienia. Politykom mylnie wydaje się, że mandat do parlamentu daje im nie tylko immunitet prawny, ale także immunitet etyczny, że ich czyny nie podlegają ocenie moralnej. Politykiem, który cofnął standardy etyczne obowiązujące w naszej cywilizacji do epoki barbarzyństwa, jest niewątpliwie poseł PO Janusz Palikot.
Szczególne zło w postępowaniu posła z Lublina polega na personalnym deptaniu godności drugiego człowieka, np. gdy mówi, że „Lech Kaczyński ma krew na rękach”, gdy kpi z nieżyjącego Przemysława Gosiewskiego, a ostatnio gdy życzył Jarosławowi Kaczyńskiemu śmierci. Tragiczne w tym wszystkim jest to, że ta nienawiść do innych jest wzmacniana, wręcz promowana przez PO, która umieszcza tego typu wypowiedzi na swojej oficjalnej stronie internetowej. Nic więc dziwnego, że drogą „etycznego nihilizmu” kroczą inni politycy Platformy, np. zionący nienawiścią do osób o odmiennych poglądach Stefan Niesiołowski, publicznie obrażający posłankę PiS z powodu jej żałoby Kazimierz Kutz, a także prof. Władysław Bartoszewski, który porównywał działania lidera PiS do nekrofilii i pedofilii.
Z drugiej strony politycznej barykady przykłady bezpośrednich ataków personalnych na politycznych adwersarzy nie są aż tak drastyczne. Jednak kiedy Jacek Kurski twierdzi, że Bronisław Komorowski szedł do władzy po trupach, a Jarosław Kaczyński, że Komorowski został prezydentem przez nieporozumienie, z pewnością jest to bardzo dalekie od etycznego minimum w relacjach międzyludzkich. Łamanie zasad moralnych ze strony polityków PiS bardziej polega na przekraczaniu ósmego przykazania: „Nie mów fałszywego świadectwa przeciwko bliźniemu swemu”. W odbieraniu dobrego imienia politycznym przeciwnikom, obmowie czy wręcz oszczerstwie prym wiedzie poseł Antoni Macierewicz, który tragedię smoleńską określa jako „zbrodnię”, a niewątpliwy bałagan przy prowadzeniu śledztwa w sprawie tego dramatu nazywa „manipulacją”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Bogumił Łoziński