Zawsze musi być ktoś winny, bo wtedy społeczeństwo lepiej się czuje. Na winnego ostatnich powodzi został wyznaczony bóbr. Myśliwi z kilku województw otworzyli ogień do tych gryzoni.
I jak tu do takich bestii nie strzelać, skoro sam minister spraw wewnętrznych Jerzy Miller mówi: – Największym wrogiem wałów dzisiaj jest bóbr. Takie zwierzątko, które niestety zagnieździło się prawie na całej długości wałów Wisły i Odry i drąży kanały. W związku z tym te wały nieraz przypominają ser szwajcarski. Później ten wał zaczyna się po prostu trząść. Jeżeli ten bóbr chowa mi się w górną część zalewanego wału, to nawet mam prawo go zabić – oświadczył dziennikarzom. Ta wypowiedź poszła w świat i narobiła tam zamieszania. Nawet w Szkocji po wypowiedzi polskiego ministra podniosła się potężna awantura. Nie wiadomo, czy Szkoci zdecydują się teraz na przywrócenie bobrów w swoim kraju. I to mimo że na program, który miał do tego doprowadzić, wydali już duże pieniądze. Problem jednak w tym, że bobry zostały przez ministra oskarżone niesłusznie. Te gryzonie, owszem, powodują szkody, ale akurat nie w wałach przeciwpowodziowych. A przynajmniej nie w wałach, które są usypane właściwie.
Bóbr, czyli ryba
Bóbr jest zwierzęciem, które w przeszłości prawie całkiem w Polsce wyginęło. Przyczynili się to tego nasi przodkowie, którzy w średniowieczu zajadali się bobrami w Wielkim Poście oraz w piątki. A to dlatego, że bóbr był wtedy zaliczany do... ryb. Na jakiej podstawie? Ze względu na pokryty łuskami ogon. Ten ogon zawiera tak dużo sadła, że nasi przodkowie chętnie oświetlali nim też mieszkania: po zapaleniu ogon przez wiele godzin płonął jasnym płomieniem. Efekt był taki, że przed XX w. bóbr w Polsce prawie do szczętu wyginął. W 1958 r. żyło w Polsce zaledwie ok. 130 bobrów, głównie na Suwalszczyźnie. Później bobry zaczęły znów się mnożyć.
Odławiano je więc i przesiedlano do innych regionów, coraz bardziej na zachód i południe, gdzie bobrów nie widziano od stuleci. Okazało się, że bobry mają tam wspaniałe warunki do życia. – Dzisiaj w Polsce jest ich około 30–40 tys. – mówi dr Andrzej Czech, badacz bobrów. Czy to nie za dużo? – Nie, bo zwierzęta mają wbudowany system samoregulacji. Jeśli miejsc, które mogą kolonizować, zabraknie, liczba bobrów się zatrzyma. Teoretycznie ich liczba w Polsce może dojść do 80–150 tys. Na niewielkiej Litwie czy Łotwie bobrów jest powyżej 50 tys., a nawet Niemcy, których środowisko jest tak wysterylizowane, mają ich 30 tys. – wylicza.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak