Dwie Polski istnieją. Jedna z nich jest patriotyczna, zakorzeniona w religii i skłonna do uniesień. Druga lęka się patriotyzmu, a żałobę uznaje za cyrk. Jedna stała na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, by oddać hołd Lechowi Kaczyńskiemu, druga wznosiła okrzyki na Franciszkańskiej w Krakowie.
Te obrazy na długo pozostaną przed oczami. Krakowskie Przedmieście pełne ludzi. Pełne świątynie wiernych modlących się za tych, którzy przeszli już na drugą stronę. W sercu pozostanie też Koronka do Miłosierdzia Bożego, odmawiana przed Pałacem Prezydenckim. Ale była też – choć wtedy nie było jej widać – druga strona. To ci, którzy jeszcze w sobotę zaczęli oskarżać Lecha Kaczyńskiego o to, że to jego rozkaz spowodował katastrofę. Ci, którzy stali na Franciszkańskiej i wznosili paskudne okrzyki („Pełnił tylko obowiązki, tym zasłużył na Powązki”).
A to Polska właśnie...
Tym, co odróżniało obie te grupy, wcale nie były poglądy polityczne (jak się to czasem próbuje dowodzić, wskazując na stały konflikt PO i PiS) ani upodobania estetyczne (Polska Sienkiewicza kontra Polska Gombrowicza), ale stosunek do wspólnoty narodowej i państwowej, a także do własnej historii. Tym, co łączyło ludzi na trasach przejazdu konduktów żałobnych, był ogromny szacunek dla urzędu prezydenta wolnej Rzeczypospolitej, a także świadomość, że zginął on, pełniąc obowiązki wobec pamięci narodowej. I te proste fakty mogły być, i były, przyjmowane przez ludzi niezależnie od ich przekonań politycznych czy wyborów partyjnych.
Ci, którzy w tych dniach byli razem, odczuwali i odczuwają głęboką dumę z bycia Polakami. I to mimo iż mieli, i mają, świadomość wszystkich braków i problemów, z jakimi przychodzi nam się borykać. Rafał Ziemkiewicz, oskarżany ostatnio często o mesjanizm czy hurrapatriotyzm, jest autorem jednej z najbardziej gorzkich diagnoz polskości. Jego jednak i wszystkich stojących wówczas na ulicach łączy przekonanie, że polskość jest czymś wspaniałym, a patriotyzm jest nie tylko cnotą, ale podstawowym obowiązkiem moralnym i religijnym. Szacunek i cześć dla tych zaś, którzy odeszli w służbie ojczyźnie (mimo świadomości – jak to podkreślał Jarosław Gowin z PO – ich błędów czy zaniedbań), to podstawowe spoiwo państwa i społeczeństwa.
Głęboko o tej dumie i prawie do niej, a także o tym, co widać było na ulicach polskich miast, mówił abp Józef Michalik na placu Piłsudskiego. – Ta tragiczna śmierć ujawniła wiele spraw niezwykłych, ukazała nowe oblicze naszego narodu, który może ma i wady, ale zobaczyliśmy i dotknęliśmy po prostu, jak wielkie ma serce. Tym bardziej cenne, że ten naród przez własnych synów był przez ostatnie lata niejednokrotnie boleśnie wyszydzany – podkreślił przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz P. Terlikowski, filozof, publicysta