Zapatero jest tylko efektem głębokiej kulturowej rewolucji, jaka przeorała Hiszpanię. I dlatego jego ewentualna przegrana w wyborach niewiele zmieni.
Wizyta w Hiszpanii to dla zafascynowanego tradycyjną kulturą tego kraju Polaka i katolika wydarzenie traumatyczne. Dopiero bowiem na miejscu widać, jak głęboko sięga rewolucja obyczajowa, jaką wprowadza tam rząd Zapatero (ale wprowadzały i poprzednie władze). Szkolenia dla nastolatków z masturbacji; przyznanie szesnastolatkom prawa do zabicia własnego dziecka, nawet bez poinformowania o tym rodziców; flaszkodromy (czyli specjalnie wyznaczone przez władze miejskie i uczelniane miejsca, w których studenci mogą się upijać dotowanym alkoholem) – choć Polakowi stają włosy na głowie, Hiszpanów te fakty zdają się nie zaskakiwać. Oni się już do tego przyzwyczaili i sugestia, że mogłoby być inaczej, wywołuje tylko wzruszenie ramion, ewentualnie agresywną sugestię, że z zacofania (polskiego) można się wyleczyć. I wkroczyć na drogę postępu.
Oczywiście nadal można w Hiszpanii podziwiać piękne kościoły, nadal spotkać można ludzi, którzy żyją głęboką katolicką wiarą i chcą ją wprowadzać w życie. Opus Dei, Droga Neokatechumenalna, których ojczyzną pozostaje Półwysep Iberyjski, nadal są tam żywe, ale ich realny wpływ na życie publiczne i społeczne z roku na rok maleje. I nie zmieniają tego nawet ogromne (dwumilionowe) marsze zdesperowanych, zmianami wprowadzanymi przez José Luisa Rodrigueza Zapatero katolików. A nie zmieniają, bowiem premier Hiszpanii jest tylko bolesnym symptomem cywilizacyjnej choroby, która dotyka Hiszpanów.
Dwóch Hiszpanii już nie ma
Podstawowym objawem tej choroby jest fakt, że z głównego nurtu hiszpańskiego życia społecznego i politycznego w zasadzie zniknęła „druga Hiszpania”. Podział na „dwie Hiszpanie” – tę postępową, rewolucyjną, antyklerykalną i tę tradycyjnie katolicką, wierną Kościołowi i moralności – przez dziesięciolecia określał życie polityczne tego kraju. I niezależnie od zmiennych losów dziejowych oba te nurty były zawsze w Hiszpanii obecne. Teraz to się jednak zmieniło. Hiszpania katolicka odchodzi w przeszłość, nie ma już reprezentacji politycznej (bo trudno – o czym dalej – uznać za taką Partię Ludową), a młodzież (z wyjątkami oczywiście, ale mówię o głównym nurcie) w zasadzie uznaje zapateryzm za normę kulturową, a nie za wyjątek.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz P. Terlikowski, filozof, publicysta