Proces, który wytoczyła "Gościowi" Alicja Tysiąc, jest wyrazem głębokiego sporu cywilizacyjnego, toczącego się obecnie na świecie. Po jednej stronie stoją ludzie religijni i zwolennicy wartości konserwatywnych, po drugiej – permisywizmu moralnego, aborcji czy eutanazji.
Choć proces zakończył się przegraną naszego tygodnika w pierwszej instancji, w przestrzeni publicznej bardzo wyraźnie zostało przypomniane, że aborcja to zabójstwo i są w Polsce środowiska, które nie dadzą tej oczywistej prawdy zrelatywizować.
Zaprzeczyć macierzyństwu
O tym procesie napisano już bardzo dużo, głównie jako o sporze między prawem do wolności słowa a naruszeniem dóbr osobistych jednostki. Jednak w rzeczywistości ma on o wiele szerszy wymiar. W momencie, w którym pani Tysiąc ujawniła swoje nazwisko i przy pomocy organizacji feministycznych rozpoczęła postępowanie procesowe przed Trybunałem Sprawiedliwości w Strasburgu, przestała być osobą prywatną. Opowiadając się za tym, aby matka mogła zabić swoje nienarodzone dziecko, stała się symbolem ruchu aborcyjnego. Nie wiem, na ile był to wybór świadomy, ale na pewno opowiedziała się jednoznacznie za reprezentowanym przez feministki światopoglądem.
Publicyści „Gościa” wyznają zupełnie inny system wartości, w którym aborcja jest zabiciem dziecka, a więc matka, która dąży do aborcji, chce jego śmierci. Wśród ludzi religijnych symbolem macierzyństwa jest żyjąca w XX wieku św. Joanna Beretta Molla, która oddała życie za swoje nienarodzone dziecko, a postawa prezentowana przez panią Tysiąc jest tego macierzyństwa zaprzeczeniem. Wbrew pozorom, to nie jest tylko spór między katolikami a zwolennikami aborcji. Dwa lata temu głośny był przypadek Polki Anny Radosz, która zrezygnowała z leczenia nowotworu złośliwego za pomocą chemioterapii, urodziła zdrowe dziecko, jednak sama zmarła w wyniku postępu choroby. U podstaw jej decyzji nie leżały jednak względy religijne, lecz elementarny instynkt macierzyński. Postawa kobiety, która chce zabić swoje dziecko, bo może pogorszyć się jej wzrok, i kobiet, które oddają swoje życie, aby ich dzieci żyły, to diametralnie różne bieguny macierzyństwa. Publicyści „Gościa” te postawy opisali w kategoriach wartościujących, do czego mają prawo, jednoznacznie wskazując, że zamiar zabicia nienarodzonego dziecka przez Alicję Tysiąc był po prostu złem.
I właśnie ocenianie świata w kategoriach zła i dobra tak rozwścieczyło feministki, że namówiły swój symbol do wytoczenia „Gościowi” procesu. Pani Tysiąc chce nam zabronić oceny jej postępowania w kategoriach wartościujących, próbuje nam wmówić, że to, co robi, jest dobre i zasługuje na pochwałę. Tak nie jest. Jedna z moich sąsiadek – przeciętna polska kobieta – przysłuchując się w telewizji wypowiedziom pani Tysiąc, stwierdziła: „ta kobieta nie ma wstydu”. I tu dochodzimy do spraw podstawowych. Jest coś takiego jak zwykłe ludzkie poczucie przyzwoitości, za pewne rzeczy się wstydzimy, z innych jesteśmy dumni. Pani Tysiąc chce, abyśmy ją chwalili za decyzje, z powodu których powinna się wstydzić.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Bogumił Łoziński