Ideologia postępu, pod płaszczykiem troski o człowieka i przyrodę, prowadzi do dehumanizacji. I ustanawia prawo dżungli: wygrywa najsilniejszy.
Kiedy austriacka Brytyjka Paula Stibbe wystąpiła przed dwoma laty do sądu o przyznanie swojemu szympansowi praw osobowych, stała się obiektem powszechnych kpin. Media określały ją najczęściej jako zabawną dziwaczkę. Mało kto zwrócił jednak uwagę, że odrzucając jej prośbę, austriackie sądy uzasadniły swoją decyzję „brakiem podstaw prawnych”, a nie – błędnością wniosku. Oznacza to, że wystarczy usunąć przeszkody formalne i szympansy będą mogły zostać uznane za osoby. Bardzo chcą tego postępowi naukowcy, tacy jak Peter Singer, Paola Cavalieri, Richard Dawkins czy Jane Goodall. Już w 1993 roku założyli organizację znaną jako Projekt Wielkich Małp (GAP), która domaga się uznania przez państwa członkowskie ONZ prawa do życia, wolności osobistej i zakazu tortur dla tzw. wielkich małp (takich jak szympansy, goryle, orangutany).
Po osiągnięciu tego celu powstać ma „wspólnota równych”, tworzona przez ludzi i niektóre naczelne. Uzasadnienie jest proste: różnice genetyczne między człowiekiem a wielką małpą są mniejsze niż między szczurem a myszą, a nasi włochaci krewniacy są istotami inteligentnymi i prowadzą bogate życie emocjonalne. Tym samym faktyczna różnica między nimi a nami jest ilościowa, a nie jakościowa. A skoro tak, to dlaczego przynależnych ludziom praw nie przyznać także innym naczelnym? I można by uznać ten pogląd za kolejne dziwactwo naszych czasów, gdyby nie fakt, że członkowie GAP należą do najbardziej wpływowych intelektualistów, których postulaty są już realizowane.
O prawa zwierząt i roślin
28 lutego 2007 roku to dla bojowników o prawa zwierząt data równie przełomowa, jak dla zwolenników praw obywatelskich rok 1679, kiedy to Anglia ustanowiła Habeas Corpus Act. Ustawa ta zakazywała więzienia obywatela bez wyroku sądu i została uznana za przełom w ograniczaniu wszechwładzy państwa. Przełom tak istotny, że powoływali się na niego walczący o wolność polityczną ludzie na całym świecie. Podobnie na ustawę parlamentu hiszpańskich Balearów z 28 lutego 2007 powołuje się dziś postępowa lewica, gdyż jest to pierwszy akt państwowy nadający zwierzętom prawa dotychczas zarezerwowane dla ludzi: prawo do życia, wolność, zakaz tortur. W zeszłym roku projekt analogicznej rezolucji zatwierdziła w hiszpańskim parlamencie komisja ds. środowiska. Czeka on teraz na rozpatrzenie, ale wobec poparcia rządzących socjalistów jego sukces wydaje się przesądzony. I myli się ten, kto sądzi, że ten szczególny nurt w europejskim prawodawstwie obejmuje tylko wspomniane wielkie małpy. Parlament Szwajcarii uchwalił bowiem poprawkę do konstytucji, która gwaran-tuje państwową ochronę godności roślin. Zatem podstawowe prawo człowieka, jakim jest właśnie godność, obejmuje już w państwie kantonów także świat flory. Myli się także ten, kto uważa, że są to przypadki odosobnione. Niedawna propozycja Komisji Europejskiej, niedostrzeżona przez polskie media, zakłada, że testowanie środków chemicznych na zwierzętach jest rzeczą gorszą niż testy na ludzkich embrionach. I wprost zaleca ośrodkom badawczym na terenie całej Unii Europejskiej stosowanie kolejności: najpierw ludzie, potem zwierzęta. Szaleństwo? Lekkomyślność? Pomyłka? Nic podobnego – to logiczna konsekwencja dechrystianizacji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Bartłomiej Radziejewski, politolog z UKSW, redaktor „Frondy”