Od czasu do czasu w polityce dzieje się coś niespodziewanego. Zwykle to "coś" ma krótki żywot i po chwili nikt o tym nie pamięta. Tym razem może być jednak inaczej. Do Parlamentu Europejskiego właśnie został wybrany pierwszy reprezentant Partii Piratów.
Być może dzisiaj o Partii Piratów nikt by nie słyszał, gdyby nie wydarzenia, jakie w Szwecji miały miejsce zimą 2006 roku. Wtedy policja postanowiła rozprawić się z administratorami strony The Pirate Bay. Aresztowano ich, skazano na rok więzienia i wysokie grzywny.
Każdy jest piratem
Gdy sprawa nabrała rozgłosu, okazało się, że piraci XXI wieku nie robili niczego, czego nie robiliby w Internecie prawie wszyscy. Ściąganie plików filmowych czy muzycznych to „zbrodnia”, za którą można iść za kraty. W zasadzie wszystko, co robi się w sieci, może być przy odrobinie złej woli uznane za nielegalne. Polskie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przygotowuje nowelizację prawa prasowego, która od właścicieli stron internetowych będzie wymagała ich rejestracji, tak jak wymagają tego dzienniki „papierowe”. Tymczasem nie do końca wiadomo, co jest „dziennikiem”. Efekt? Redagowanie prywatnej strony internetowej bez jej rejestracji może być źródłem kłopotów. Piraci w Szwecji zaczęli szybko zyskiwać popularność, gdy rząd wprowadził jeszcze bardziej restrykcyjne prawo antypirackie. Szwedzi powiedzieli: dość! Gdy przed właśnie rozstrzygniętymi wyborami europejskimi szwedzka Partia Piratów miała poparcie ponad 8 proc. społeczeństwa, komentatorzy polityczni przecierali oczy ze zdumienia. W grupie wiekowej wyborców do 30 lat, na Piratpartiet głosowało prawie 25 proc. wyborców! W końcu w dzień wyborów okazało się, że w parlamencie zasiądzie jeden przedstawiciel piratów. Niby mało, ale wyłom został zrobiony.
Czego oni chcą?
Celem Partii Piratów jest – w największym skrócie – poszanowanie prywatności tych, którzy korzystają z sieci i mocne ograniczenie praw tych, którzy z działalności w sieci (a także dzięki sieci) czerpią korzyści majątkowe. Częściowo pod wpływem społecznego niezadowolenia z projektu ograniczającego wolność w Internecie zrezygnowała Unia Europejska. Pewne zmiany widać także we Francji. Tam zliberalizowano niektóre przepisy dotyczące Internetu. W Polsce rząd planuje wprowadzenie bardziej restrykcyjnych przepisów. Postulaty piratów wydają się zdroworozsądkowe. Jest tylko jedno „ale”. Dlaczego nie założyli stowarzyszenia albo fundacji, tylko partię? – Bo nasze postulaty mogą zostać spełnione tylko wtedy, gdy wejdziemy do struktur politycznych – odpowiadają piraci. Szef szwedzkiej Partii Piratów Rick Falkvinge mówi, że zaprasza w swoje szeregi zarówno komunistów, jak i kapitalistów. Uważa, że tradycyjne podziały odeszły do lamusa. Czy tak jest rzeczywiście? No i czy Partia Piratów naprawdę idzie w poprzek podziału na lewicę i prawicę? Falkvinge nie ukrywa, że ruch, który w Szwecji założył zaledwie 3 lata temu, można porównać do ruchów walczących o prawa mniejszości seksualnych. W parlamencie europejskim jedyny poseł pirat chce wstąpić do frakcji zielonych, a ci jednoznacznie kojarzeni są z socjalistami. Także wiele postulatów piratów brzmi lewicowo.
Partie Piratów działają niemal w całej Europie. Nie mają jednak wspólnego kierownictwa czy zarządu. W każdym kraju to osobna organizacja, choć wszystkie je spaja praktycznie ten sam program. Polska Partia Piratów na razie się organizuje. Ma zarząd, prezesa, konstruuje oddziały wojewódzkie. Dzisiaj liczy mniej niż 100 członków, ale ich liczba rośnie. Szczególnie na fali ostatnich wydarzeń, ostatnich wyborów europejskich. Czy piraci w Sejmie mogę odegrać znaczącą rolę? Na pewno mogą zagospodarować tych, którzy głosować prawie w ogóle nie chodzą. Ludzi bardzo młodych. Tych, których nie interesują kwestie tarczy antyrakietowej, budżetu czy polityki rolnej. Z tej swego rodzaju niedojrzałości może urosnąć nie wielka siła, ale licząca się frakcja, która przy bardzo ostrym podziale polskiej sceny politycznej może stać się języczkiem u wagi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek