O programie gospodarczym nowego prezydenta USA z Krisem Maurenem* rozmawia Paweł Toboła-Pertkiewicz.
Paweł Toboła-Pertkiewicz: Jak ocenia Pan program gospodarczy Baracka Obamy?
Kris Mauren: – Prezydent Obama zwiększy zakres złej polityki, zapoczątkowanej wcześniej przez prezydenta Busha. Demokraci wierzą, że rząd może nakręcić koniunkturę przez zwiększone opodatkowanie i zwiększone wydatki. To wszystko są chore pomysły i w dłuższym czasie przyniosą katastrofalne problemy finansowe dla naszego kraju.
Amerykańska gospodarka jest w złym stanie – to wiedzą wszyscy. Różne są natomiast oceny odnośnie do głębokości recesji. Część ekonomistów wieszczy drugi Wielki Kryzys, inni mówią, że to normalne zjawisko dla gospodarki wolnorynkowej. Jaka jest Pana ocena?
– Nie ma żadnych wątpliwości, że amerykańska gospodarka jest w bardzo złym stanie. Panuje powszechna zgoda, że rok 2009 upłynie pod znakiem recesji, osiągając apogeum pod koniec roku. Od 2010 roku powinny zacząć się z kolei bardzo powolne tendencje wzrostowe. Osobiście uważam, że najbardziej realistyczny scenariusz będzie taki, iż giełda pójdzie co prawda w górę, ale prawdziwa gospodarka będzie lizać rany jeszcze długi czas. Ogromny deficyt, zaciągnięty przez rząd, połączony z kryzysem i kolejnymi programami (medycyna i ubezpieczenia społeczne) gromadzić będą czarne chmury nad naszą gospodarką przez wiele lat. Ożywienie giełdy w dość krótkim czasie może okazać się jego pyrrusowym zwycięstwem.
Czy Obama rzeczywiście zwiększy zakres ingerencji państwa w gospodarkę, czy jego deklaracje to była jedynie przedwyborcza retoryka i jako prezydent będzie bardziej pragmatyczny?
– Jestem przekonany, że prezydent Obama i jego partyjni koledzy są wręcz ideologicznie zobowiązani do poszerzania kontroli rządowej i zwiększania interwencjonizmu państwowego. Jednakże nie będą oni w stanie wprowadzać wszystkich swoich pomysłów w życie, tak jakby tego chcieli, gdyż Amerykanie nie są tolerancyjni w kwestiach podatkowych i podnoszenie podatków wywołuje ich sprzeciw. Zwiększanie interwencjonizmu zależy od podwyższania podatków, więc nietolerancja Amerykanów będzie tutaj głównym hamulcem dla Demokratów.
Obama zapowiadał w trakcie kampanii, że nadchodzi „prawdziwa zmiana”. Czy to oznacza dryf Ameryki w stronę socjalizmu?
– Bez wątpienia Ameryka podąża w stronę socjalizmu, chociaż ci, którzy pchają nas w tym kierunku, nie używają tego terminu. Są na to zbyt sprytni, aby to czynić. Wiedzą bowiem, że „socjalizm” jest w Ameryce niepopularny, że „socjalizm” jest antyamerykański. Jednakże dla realizacji swoich celów posługują się sprytną strategią, nazywając socjalizm pięknymi hasłami, jak: „walka z kryzysem finansowym”, „pomoc biednym” czy „ochrona środowiska”.
* Kris Alan Mauren jest jednym z założycieli i dyrektorem wykonawczym Instytutu Studiów nad Religią i Wolnością im. Lorda Actona w Grand Rapids w stanie Michigan. Jest żonaty, ma czworo dzieci.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Paweł Toboła-Pertkiewicz