O losie dzieci zmarłych przed narodzeniem i pomocy rodzicom, którzy przeżyli poronienie, mówi ks. Wojciech Szychowski, psycholog i psychoterapeuta.
Agata Puścikowska: Czy Kościół nauczył się wrażliwości i merytorycznie podchodzi do dramatu poronień? Jeszcze nie tak dawno rodzice po stracie skarżyli się, że część księży myli poronienie z... aborcją.
Ks. Wojciech Szychowski: Myślę, że obecnie już raczej takie sytuacje się nie zdarzają. Sporo zmieniło się na plus, zarówno jeśli chodzi o elementarną wrażliwość, jak i merytoryczne przygotowanie księży w kwestii problemów związanych z poronieniami. Innymi słowy, dobra wola istnieje. Co jednak nie oznacza, że jest idealnie. Wydaje się, a tak wynika z mojego doświadczenia i pracy z rodzinami po stracie dziecka nienarodzonego, że księży, ze względu na ich reakcje i podejście do problemu czy raczej zadania, można podzielić na dwie grupy. Pierwsza to ci, którzy mają dobrą wolę, lecz nie poszerzają wiedzy i jej nie aktualizują. Konkretny ksiądz „chce dobrze”, więc na przykład nieco łaskawie zgadza się na pochówek dziecka zmarłego przed porodem. Wręcz komunikuje czasem rodzicom: „Uznajmy, że to było dziecko, mimo że nieochrzczone”. Wielkodusznie proponuje tzw. pokropek i odprowadzenie na cmentarz. Ci księża nie rozumieją jednak potrzeby godnego pożegnania dziecka, powątpiewają czasem w sens rytuału, nie mówiąc o tym, że nie wspierają rodziców, nie potrafią pocieszyć, dodać siły. Druga grupa księży to osoby z wrażliwością i świadomością. Wielu księży przejawia spojrzenie holistyczne na sytuację: potrafią więc zaopiekować się rodzicami od strony duchowej, emocjonalnej, nawet psychologicznej, np. wskazując terapeutę i sposoby poradzenia sobie ze stratą.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska