Z powodu światowego kryzysu ekonomicznego rząd Donalda Tuska zmuszony był przyjąć autopoprawkę do budżetu. Inaczej we wspólnej kasie brakowałoby zbyt dużo pieniędzy.
A to nie koniec. W czasie sejmowej debaty minister finansów Jacek Rostowski powiedział, że jeżeli zajdzie potrzeba, budżet może zostać znowelizowany w przyszłym roku. Ministerstwo Finansów nie chce dopuścić do powiększenia założonego deficytu budżetowego. Z powodu kryzysu na światowych rynkach prognoza polskiego wzrostu gospodarczego została obniżona z 4,8 proc. PKB do 3,7 proc. Mniejszy wzrost gospodarczy oznacza mniejsze wpływy do budżetu. Rząd Tuska nie chce powiększać deficytu budżetowego, dlatego potrzebne były cięcia. – Deficyt ma pozostać bez zmian – mówił minister Rostowski.
Ile zabraknie
Przy niezmienionym deficycie budżetowym (wynosić ma 18,2 mld złotych) rząd musiał gdzieś znaleźć 1,7 mld złotych oszczędności. Dokładnie o tyle mniejsze będą planowane wpływy do przyszłorocznego budżetu w wyniku kryzysu i wolniejszego wzrostu gospodarczego. Skąd wziął te pieniądze? Głównie z wydatków na administrację. Odebrał też KRUS-owi i innym agencjom rządowym. Także kancelariom Premiera i Prezydenta. Z wyliczeń wynika, że przy poprawionym budżecie inflacja w 2009 roku wyniesie 2,9 proc. Równocześnie minister finansów zaznaczył, że poprawki budżetowe nie wpłyną na realizację 5 rządowych priorytetów. Chodzi o zwiększenie wydatków na edukację, drogi, naukę, obniżenie podatków oraz zmniejszenie deficytu o 10,3 mld zł w porównaniu z deficytem na 2008 r. To plan na 2009 rok. – Wszystkie te priorytety utrzymujemy i wszystkie te priorytety osiągniemy – zapewniał Rostowski. Równocześnie dodał, że jeżeli okaże się, że kryzys trwa dłużej i jest bardziej dotkliwy, niż dzisiaj się przypuszcza, już uchwalony budżet może zostać raz jeszcze – już w przyszłym roku – znowelizowany.
Co na to opozycja?
Opozycja uważa, że budżet jest zbyt optymistyczny, a nawet poprawione założenia są nierealne do osiągnięcia. Podpiera się w tej krytyce opiniami niektórych ekonomistów, którzy twierdzą, że tempo wzrostu założone przez rząd jest zbyt wysokie. A to może oznaczać kłopoty w czasie roku budżetowego. To z kolei oznacza mniejsze wpływy do budżetu. Wzrost, zdaniem niektórych, może wynieść nawet o punkt procentowy mniej. Małgorzata Krzysztoszek z Konfederacji Pracodawców Polskich Lewiatan po-wiedziała, że rząd zbyt optymistycznie ocenił, że dochody budżetu z powodu kryzysu spadną tylko o 1,7 mld. – To będzie około 5 mld złotych – dodała. Inni są jeszcze większymi pesymistami. Gazeta „Puls Biznesu” pisała, że zabraknąć może nawet 20 mld złotych. Skąd te rozbieżności? Nie wiadomo, jak długo będzie trwał kryzys. Nie wiadomo więc, jak szybko rozwijała się będzie polska gospodarka. Rząd założył, że wzrost w przyszłym roku wyniesie 3,7 proc., ale specjaliści z banku BNP Paribas, że tylko 0,4 proc. Gdyby tak było w istocie, budżet polski byłby zrujnowany.
Z kolei niektórzy opozycyjni politycy apelowali, by nie trzymać się sztywno założonego – dość restrykcyjnie – deficytu budżetowego. Minister Rostowski odpowiadał, że zwiększenie deficytu nie zwiększy naszego bezpieczeństwa, a wręcz może je zmniejszyć. Mówił też, że szybko reagując na kryzys i trzymając w ryzach finanse, zwiększamy – jako kraj – naszą wiarygodność. Przypomniał też: „Komisja Europejska w swojej prognozie z października przewiduje, że pod względem wzrostu gospodarczego, nie tylko w bieżącym roku, ale też w przyszłym, będziemy w ścisłej czołówce czterech najszybciej rozwijających się krajów Unii Europejskiej”.
Co oznaczają zmiany?
Przedstawiciele rządu podkreślali, że zmiany w budżecie nie będą odczuwalne dla podatników. Przedstawili też pakiet rozwiązań mających przeciwdziałać kryzysowi (piszemy o tym na sąsiedniej stronie). Rostowski mówił, że Polacy nie mają podstaw, by bać się o swoje oszczędności. – Polski sektor bankowy osiągnął w trzecim kwartale dalszy znaczny wzrost zysków, a jakość jego portfela kredytowego jest nadal bardzo wysoka – podkreślił. Konstytucja mówi, że budżet w pierwszych dniach stycznia 2009 roku będzie dyskutowany i głosowany w Sejmie. Dokładnie 13 stycznia ustawa budżetowa powinna znaleźć się u Prezydenta.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek