Kenia. Kenia stacza się w kierunku chaosu. Konflikt z politycznego zamienił się w etniczny.
Miesiąc temu odbyły się wybory, których wyniku nie uznała opozycja. Domaga się ona powtórzenia wyborów. Z kolei władze składają propozycje, z których na następny dzień się wycofują. W ostatnim tygodniu w jednym tylko mieście, Nakuru, zabito 60 ludzi. Na drogach są barykady i bojówki plemienne, które polują: Kikuju na Luo i Kamba, Luo na Kikuju.
Ukamienowano rektora seminarium duchownego. Próbowano też podpalić kościół z uchodźcami, ale na szczęście policji udało się przybyć z odsieczą. Zachodnia część kraju coraz bardziej pogrąża się w anarchii. Wojsko za pomocą helikopterów próbuje monitorować zamieszki, ale jedyna realna pomoc, jaką mogą zapewnić żołnierze, to wywożenie osób, które przynależą do zagrożonej na danym obszarze grupy plemiennej. Niestety, nie ma ich gdzie wywozić. Rząd zamknął kilka obozów dla uchodźców, by pokazać, że w Kenii sytuacja powraca do normalności.
Nairobi poza slumsami jest spokojne, ale 100 kilometrów od stolicy spalono 15 ludzi żywcem – mężczyzn, kobiety, dzieci. Uciekali przed rozszalałym tłumem i zabarykadowali się w małym sklepiku. Tłum oblał budynek ropą i podpalił.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
W świecie