Tytuł miał brzmieć: „Waszyngton jest nagi”. Ale to tak, jakby autor tekstu cieszył się z „przecieku stulecia”. Tymczasem wcale nie ma się z czego cieszyć.
I nie chodzi o to, że cały świat dowiedział się, co dyplomaci amerykańscy myślą o Angeli, Silvio czy Władimirze. To może być szok dla tych, którzy myśleli, że stosunki międzynarodowe to zbiór grzecznościowych formułek.
Nie chodzi też o to, że ktoś przeżył szok, bo odkrył, że za kulisami toczą się jakieś tajne rozmowy. Tak wyglądają stosunki międzynarodowe „od kuchni”. Tylko w imię czego cały świat tę kuchnię z detalami ma poznać? W imię wolności słowa i prawa do informacji – pada odpowiedź.
Tyle że z tego „prawa” może być niezła jatka. Jak zachowa się Iran, który właśnie dowiedział się, że Saudyjczycy szczuli przeciwko niemu Amerykę? Czy Korea Płn. będzie jeszcze czekać z atakiem na Południe po rewelacjach o planie zjednoczenia?
Choć w ustach dziennikarza zabrzmi to jak herezja, powiedzmy sobie jasno: nie wszyscy mają takie samo prawo to wszystkich informacji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - Jacek Dziedzina (komentarz)