Oszczędności oszczędnościami, ale, jak deklarował w stanie wojennym Jerzy Urban, „rząd się sam wyżywi”. To hasło jest wciąż aktualne i rozciąga się z rządu na partie polityczne.
Minister finansów rozesłał właśnie do uzgodnień międzyresortowych projekt rozporządzenia w sprawie subwencji dla partii politycznych. Zgodnie z ustawą o partiach, minister finansów podwyższa kwoty subwencji rocznej dla partii politycznej albo koalicji wyborczej partii, gdy wzrost inflacji przekracza 5 proc. A właśnie przekroczył, od czasu poprzedniej podwyżki. W tym roku partie otrzymały z budżetu ponad 114,2 mln zł. W przyszłym mają otrzymać 9 mln zł więcej.
Jednym z postulatów wyborczych PO była likwidacja dotacji budżetowych dla partii politycznych. Ale to bez znaczenia, bo innym postulatem wyborczym PO było obniżanie podatków. Wiadomo jednak, że nie da się obniżać podatków, jak się podwyższa subwencje dla partii politycznych! „Uważam, że finansowanie partii z budżetu państwa jest czymś złym, a w obecnej sytuacji w dodatku czymś nagannym moralnie” – mówił na początku ubiegłego roku premier Donald Tusk. Przyznać jednak trzeba, że w tym akurat przypadku prawdziwe jest twierdzenie, że to prezydent Kaczyński przeszkadzał. Parlament przegłosował nawet ustawę, która co prawda nie likwidowała subwencji, ale je ograniczała. Prezydent Kaczyński skierował ją jednak do Trybunału Konstytucyjnego.
A Trybunał orzekł, że ograniczanie subwencji budżetowej dla partii politycznych w trakcie roku budżetowego jest co prawda zgodne z konstytucją, ale niezgodne z konstytucją (bo prawo nie działa wstecz) jest ograniczanie subwencji za kwartały rozpoczęte przed wejściem w życie ustawy. Zakwestionowana nowelizacja ustawy o partiach politycznych powinna trafić do Sejmu, który na nowo określi czas, w jakim subwencja zostałaby ograniczona. Ale chyba nie trafiła, skoro minister finansów „uzgadnia międzyresortowo” podwyżkę subwencji.
Gdy prezydent Kwaśniewski podpisywał ustawę o finansowaniu partii z budżetu, zapewniał że „ograniczy to korupcję”! Pisałem wówczas, że jeśli mamy „ograniczyć korupcję”, to znaczy, że przyznajemy, iż ona jest! A jeśli mówimy, że ją „ograniczymy”, to przyznajemy, że ona nadal będzie, tylko mniejsza. A to z kolei znaczy, że będą kradli, tylko mniej. Może mniej o tyle, ile w majestacie uchwalonego przez siebie prawa wzięły sobie z budżetu? Może w ramach „jesiennej ofensywy legislacyjnej rządu” da się jednak prawo zmienić i… zlikwidować w ogóle subwencje dla partii politycznych. Bo ja osobiście podzielam zdanie premiera, że „finansowanie partii z budżetu państwa jest czymś złym, a w obecnej sytuacji w dodatku czymś nagannym moralnie”. Tylko ja, niestety, nie mogę tego zmienić. A premier „ofensywę legislacyjną” przeprowadza na froncie „dopalaczy”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Robert Gwiazdowski, prawnik i ekonomista, prezydent Centrum im. Adama Smitha