Nadprzyrodzone zjawiska nie są niebiańską fanaberią i duchowym dziwactwem. Ich cel jest jasny i konkretny – jak wszystko, co pochodzi od Boga.
Była noc 22 stycznia 1993 roku. 59-letnia Libanka Nouhad Al-Chami miała dziwny sen. Zobaczyła przy swoim łóżku dwóch zakonników. W jednym z nich rozpoznała św. Szarbela, którego bardzo czciła. Ostatnio każdego dnia prosiła go, żeby wymodlił jej przejście na tamten świat, bo bardzo cierpiała z powodu udaru mózgu wywołanego niedrożnością tętnic szyjnych. Szarbel powiedział jej, że przyszedł ją zoperować. Chora przestraszyła się, widząc, że mnisi nie mają narzędzi chirurgicznych ani środków znieczulających. Uległa jednak. Poczuła, jak Szarbel dotyka jej szyi. Pojawił się wielki ból, ale Nouhad nie potrafiła się poruszyć ani wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Po skończonej operacji podszedł drugi mnich, pomógł jej usiąść i podał szklankę wody. „Nie mogę pić inaczej, jak tylko przez słomkę” – powiedziała. Zakonnik zapewnił ją, że może, bo jest już zdrowa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak