Kultura. Przez prawie połowę lipca od Beskidów do Bałtyku jeździł po Polsce jeden z dwóch mobilnych francuskich carillonów – samochód z całym zestawem dzwonów z miasteczka Douai, leżącego na północy Francji.
Na koncerty, odbywające się w ramach II Festiwalu Tour de Carillon, przychodzili mieszkańcy miast położonych nad Wisłą, która wyznaczała jego trasę. Wszystko zaczęło się w samej Wiśle, w pobliżu źródeł rzeki, a skończyło 29 lipca na skwerze Kościuszki w Gdyni. Instrument zagrał też na krakowskim rynku, a do jego dźwięków chór uniwersytecki z Gandawy zaśpiewał po polsku kantatę inkorporacyjną Kazimierza Jagiellończyka. Jak się okazało, do tego perfekcyjnego wykonania przygotowywał się cały rok.
Muzyki „objazdowych” dzwonów mogli posłuchać mieszkańcy Puław, Wilanowa, Płocka, Włocławka, Torunia, Bydgoszczy, Malborka, Tczewa. – Najprościej wywieszać billboardy promujące kulturę wysoką, my jeździmy bezpośrednio do ludzi i gramy koncerty w miejscach, gdzie żyją – mówi dr hab. Maciej Mikołajewski, rzecznik prasowy festiwalu, na co dzień astronom z Torunia.
Bo to w Toruniu, mieście, gdzie bije słynny dzwon „Tuba Dei”, ostatecznie ukształtował się pomysł tego niecodziennego wydarzenia kulturalnego. – To drugie, konkurujące z Gdańskiem nazywanym stolicą polskich carillonów, miasto, gdzie kultywowana jest tradycja grania koncertów na dzwonach. Chcemy w ten sposób wysławiać Toruń jako kandydata do miana stolicy europejskiej kultury w 2016 – mówi Mikołajewski.
Pomysł festiwalu zrodził się dwa lata temu w Gdańsku, podczas Światowego Kongresu Carillonowego. Został wtedy wykonany pierwszy polski utwór, napisany na carillon przez Magdalenę Cynk – dzisiejszego dyrektora artystycznego toruńskiego festiwalu
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - oprac. bgz