Siostry z Karmelu w Ełku modlą się siedem godzin dziennie. Więc w jednej trzeciej są z modlitwy. A może w całości, bo krojenie chleba, czytanie, a nawet sen powierzają Bogu.
Modląc się, żyjemy w ukryciu, jak korzenie w ziemi trzymające całą roślinę. Nie można ich wyciągnąć dla dobra całości – tłumaczy s. Benedykta. A roślina to cały widzialny świat. Kiedy przed pięcioma laty pisaliśmy w GN, że siostry zamierzają w Ełku wznosić swój dom zakonny, było tu szczere pole. Do zdjęcia na szarym tle włożyły białe płaszcze, jakby chciały zwrócić na siebie uwagę. I udało się! Ponad 2 tysiące naszych czytelników zaczęło wpłacać datki na budowę. Często był to wdowi grosz, który razem z darami diecezjan i dobroczyńców zaproszonych przez bp. ełckiego Józefa Mazura pomógł w budowie. Dziś dom sióstr to w pewnym sensie także „nasz dom”. Mieszkają w nim karmelitanki, dla których wstąpienie do zakonu stało się nową datą urodzenia. S. Jadwiga – przeorysza jest w Karmelu 28 lat, s. Joanna – 21, s. Benedykta – 23, a s. Miriam – 15. – To życie w wiecznej ciszy sprawia, że trudniej mi znaleźć słowa – tłumaczy s. Benedykta. – Z Bogiem przebywamy 24 godziny na dobę, łatwiej mi rozmawiać z Nim niż z panią – dodaje. Zwykle siostra nie wychodzi do odwiedzających. Przy „kole” w rozmównicy przedzielonej na dwa światy metalowymi kratami spotyka się z nimi s. Miriam. Przez te kraty zawsze widać tylko część twarzy czy postaci, jakby ktoś chciał pokazać, że jesteśmy jak puzzle ułożone w całość. A nad ich utrzymaniem w harmonijnej kompozycji czuwają w modlitwie siostry.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych, zdjęcia Henryk Przondziono