Kosowo jest krainą rozciągającą się między Billem a Vladimirem. Dosłownie i bez żadnych przenośni. Podczas gdy kosowscy Albańczycy stawiają ołtarze Clintonowi i jego następcy, kosowscy Serbowie proszą o pomoc Putina i wołają: „Kosovo je srce Srbije!”. Czują się oszukani przez Zachód.
Jak tutaj jest, spokojnie? – pytam serbskiego policjanta na granicy z Kosowem w Medare. W drodze usłyszeliśmy informację o podpalonych przez Serbów posterunkach na dwóch przejściach. – Tutaj spokojnie, a tam... nie wiem – funkcjonariusz bezradnie patrzy na oddalony sto metrów dalej punkt graniczny. Oddaje nam paszporty. Dla niego to żadna granica, tylko nadal część Serbii, ale stojący tam policjanci albańscy chcą dać nam do zrozumienia, że wjeżdżamy do innego państwa. – Żadnych problemów, jest całkowicie spokojnie i już będzie spokojnie – Albańczyk jest wyraźnie zadowolony i zapewnia, że w jego niepodległym od kilku dni kraju nic nam nie grozi. Parę metrów dalej czescy żołnierze z międzynarodowych oddziałów KFOR (siły NATO w Kosowie) opowiadają nam o swojej służbie. Patrzą z lekką tęsknotą na polskie rejestracje. Nieprędko wrócą z Bałkanów.
Ja volim te, America!
Prisztina, stolica Kosowa, po prostu oszalała z radości. Już w drodze do miasta, w mijanych wioskach dało się zauważyć, że liczy się teraz tylko jedno: Pavarësia (niepodległość). Na każdym domu, sklepie, samochodzie barwy albańskie, amerykańskie, unijne i NATO-wskie sygnalizują, kto jest tu najbardziej uwielbiany. – Zwariowaliśmy na punkcie niepodległości – Valbona właśnie skończyła południową zmianę w hotelu. – Jeśli przez tyle lat ktoś ciągle mówi ci, co możesz robić, a czego nie wolno, to jak się nie cieszyć – w głosie czuć satysfakcję, że udało się wyrwać spod władzy Serbii.
Ameryka króluje w Prisztinie. Jedna z głównych ulic stolicy nosi nazwę Billa Clintona. Na wieżowcu potężny plakat z byłym prezydentem USA wita wjeżdżających do miasta. To Clinton zdecydował się na bombardowanie Serbów, kiedy ci przeprowadzali czystki wśród kosowskich Albańczyków. Bombardowania zmusiły Slobodana Miloszevicia do kapitulacji. Nikt tu nie martwi się tym, że w czasie NATO-wskich nalotów bardziej ucierpieli cywile niż obiekty strategiczne dla wojsk serbskich. Zachód przymknął też oko na rozwijającą wtedy działalność Armię Wyzwolenia Kosowa (UCK), terrorystyczną grupę odgrywającą się krwawo na Serbach nawet kilka lat po podpisaniu układu.
Rezolucja ONZ wprowadziła w 1999 roku siły międzynarodowe do Kosowa. Odtąd serbska prowincja stała się protektoratem pod zarządem Narodów Zjednoczonych. I za to Albańczycy uwielbiają Clintona. I Busha, który właśnie uznał ich niepodległość. Dach jednego z hoteli wieńczy sporych rozmiarów kopia Statuy Wolności. A w kilku miejscach stolicy na wielkich billboardach bokser w spodenkach z barwami narodowymi USA pokonuje w walce pięściarza w spodenkach ZSRR.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina