Jedna ocalała w kościele, z którego pozostała kupa popiołu, inną wyciągnięto nietkniętą spod zwalonego buka. Do kłodzkich Madonn do dziś pielgrzymują tłumy. Ludzie liczą na cud.
Wielu turystów odwiedzających dolnośląskie sanktuaria cmoka z zachwytem: To je výborné! Das ist super! By to sprawdzić, ruszyliśmy do miejsc, gdzie królują od wieków kłodzkie Madonny.
Głowa do góry!
Nad amboną pięknie rzeźbieni aniołowie schodzą po drabinie Jakubowej. – A wiedzą państwo, dlaczego maszerują po drabinie, a nie lecą? Nie? Bo akurat się pierzą – uśmiecha się Stefan Gnaczy, przewodnik po Kamieńcu Ząbkowickim. To anegdota jednego z tutejszych opatów Gerarda Woywody. Spacerujemy po posadzce, pod którą spoczywają szczątki cystersa w białym habicie. Na nagrobnej płycie wyryto jego dewizę: „Gdy język mój zamilknie, niech kamienie przemówią”. Kamienie Kamieńca, niegdyś potężnego cysterskiego opactwa, pamiętają niejedno. Wchodzący do kościoła turyści zadzierają głowy do góry. Stoją pod najwyższym ołtarzem w Polsce, a być może nawet w całej Europie. Drewniany, bogato rzeźbiony kolos ma aż dwadzieścia cztery metry wysokości.
Cystersi pojawili się tu w 1247 roku. Żyli według benedyktyńskiej reguły, a ziemie, na których się pojawiali, zaczynały gospodarczo kwitnąć. Zakon nie podniósł się do dawnej świetności po kasacie w 1810 roku. Co zostało? Potężny kościół, ogromny sosnowy ołtarz, klasztorne zabudowania. Cystersi byli znakomitymi bartnikami, a turyści do dziś chwalą pięć gatunków kamienieckiego miodu.
Przedsionek piekła
Polanica Zdrój przyciąga tłumy. To bardzo modne uzdrowisko. Niewielu kuracjuszy sączących zdrojowe wody wie, że w granicach miasta mieści się niezwykłe muzeum. Misyjne eksponaty z całego świata gromadzą tu biali sercanie. W ukrytej w górach Polanicy mieszkają od kilkudziesięciu lat. Założyli tu muzeum. Skóra lamparta i węża, misternie rzeźbione afrykańskie maski, bębenki. Zwiedzaniu towarzyszy pokaz slajdów, zabierający nas z dolnośląskiej skąpanej w jesiennym deszczu doliny na gorącą wyspę Molokai. Przewodnik z pasją opowiada porywającą historię ojca Damiana, belgijskiego błogosławionego, który wyruszył na wyspę zwaną przedsionkiem piekła. Zmarł, pracując wśród zesłanych tam trędowatych. Wycieczki szkolne odwiedzające muzeum chyba nie spodziewają się, że na przedmieściach Polanicy poznają tak porażającą historię.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz