Myśl: Imię Wszechmocnego znaczy „Ja Jestem” – to znaczy nie jesteście nigdy sami, Ja Jestem z wami.
Przed rokiem pisałem, że w Betlejem światło na nas czeka, a w Bazylice Narodzenia to można się nawet do światła przytulić. I to jest prawda. Zajęty fotografowaniem światła, zgubiłem z oczu grupę i naszego zacnego padre Sebastiano. Wiedziałem, dokąd poszli, problemu nie było. Chociaż... chyba był. Przemknąłem obok tego problemu. Zresztą – jaki wpływ mogłem mieć na to, obok czego przechodziłem? Tylko obraz zapisał się w pamięci. We wnęce przy pasażu prowadzącym do Mlecznej Groty siedziała młoda arabska mama z dzieckiem przy piersi. Widok raczej niecodzienny, ale w każdej części świata można zobaczyć odstępstwa od obowiązujących reguł. Wyglądała biednie – i to nie tylko w porównaniu z gromadami raczej zamożnych (i bogatych) pielgrzymów, ale i na tle codziennego widoku betlejemskich ulic. Za kilka minut byłem w grocie.
Posąg Karmiącej jasno oświetlony, spokojne słowa przewodnika, zdjęcia, atmosfera ciepła i jakiegoś ukontentowania. Uciekali przed Herodowymi ludźmi, ale przecież wszystko dobrze się skończyło, a my po chwilach wzruszeń przy figurce, przy wypchanych owcach i elektrycznym ognisku, wrócimy do autobusu. Owszem, podekscytuje nas checkpoint na granicy strefy autonomicznej, ale włos nam z głowy nie spadnie. Dopiero siedząc w arabskim autobusie, już po Izraelskiej stronie, przypomniałem sobie ową prawdziwą karmiącą. Śniady dzieciak łapczywie ssał maminą pierś, ugniatając ją niecierpliwymi rączkami. No jasne, był głodny. Jak mogłem pomóc? Mogłem dać dolara, dwa. Czy to zmieni los dziecka? Ale ja koło nich wręcz przebiegłem, by nie stracić kilku minut obecności w Grocie zwanej Mleczną...
I takie jest to całe nasze świętowanie. Od pokoleń chrześcijanie świętują Boże Narodzenie. I stworzyliśmy sobie własny jego scenariusz – i świętowania, i samych narodzin Jezusa. A tymczasem... A tymczasem było całkiem inaczej i wcale nie tak uroczo. Owszem, było najważniejsze: urodziło się Dziecko. Bo każde życie, każde dziecko to niepojęty dar. Był Józef, bezradny, jak każdy mężczyzna przy rodzącej kobiecie. Ale Maryja mu ufała. I był Ktoś. Maryja wiedziała, że święte i niewypowiedziane Imię Wszechmocnego znaczy „Ja Jestem” – to znaczy nie jesteście nigdy sami, Ja Jestem z wami, przy was, Jestem dla was, w was. Dlatego, gdy maleńki Jezus, cmokając, szukał jej piersi, ze spokojem karmiła Dzieciątko. Wrócił obraz młodej arabskiej mamy – ona też z kamiennym spokojem karmiła swoją pociechę. I przypomniał mi się inny podobny widok, z Damaszku, gdzie na krawężniku ruchliwej ulicy, obok jadących samochodów i człapiących osłów, jeszcze młodsza mama karmiła swoje dziecko. Smutna była, ale uśmiechnięta. Kiedy wróci na świat prawdziwa betlejemska radość?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów