Normalność

Ludzie stali się bardziej odporni na słowotok lejący się z ekranów i głośników

Życie naukowe pulsuje równym rytmem przez cały rok, ale w czerwcu i we wrześniu rytm ten wydaje się jakby żywszy. Przede wszystkim dlatego, że te dwa miesiące są najlepszą porą do organizowania konferencji. W każdym razie dotyczy to mojej osoby, więc zdarza się, że odklejam się od rzeczywistości i zanurzam w matematyce. Tak było również w ubiegłym tygodniu. Jednak nawet najdłuższe zanurzenie musi się kiedyś skończyć, jeśli człowiek nie chce utonąć. Łapię więc oddech i przypomina mi się, że mam pisać felieton do GN.

Ponieważ straciłem kontakt z „realem”, zacząłem dzwonić po znajomych, żeby się dowiedzieć, co ich nurtuje i o czym chcieliby przeczytać w przyszłym tygodniu. Okazało się, że moi znajomi też się „odkleili”. Dokładniej 60 proc. oświadczyło, że jakoś nie mieli okazji do słuchania wiadomości w ostatnim czasie, 34 proc. nie potrafiło wskazać żadnej interesującej sprawy do skomentowania w felietonie, 2 proc. myślało, że stroję sobie z nich żarty, 3 proc. zaczęło wyliczać katastrofy i skandale, a 1 proc. przeprosiło, że nie wiedzą, co odpowiedzieć, bo nie są miejscowi. Krótko mówiąc – normalność. Pamiętam bowiem, że jeszcze całkiem niedawno, przebywając w krajach zachodnich, czułem się nieco wyobcowany, ponieważ tubylcy w ogóle nie zaprzątali sobie głowy polityką i jej okolicami. Bardziej ich interesowało, ile kosztuje w tym tygodniu benzyna albo masło.

Ekscytowali się również wynikami meczów koszykówki, prognozami pogody i zdrowiem przyjaciół. Tamtejsze środki masowego przekazu stosowały się do społecznego zapotrzebowania. Kiedyś zdarzyło mi się przebywać parę tygodni w stanie Kentucky, gdzie lokalna telewizja w ramach serwisu zagranicznego nadawała informacje z sąsiedniego stanu Ohio – w tym pasjonującą historię o utrudnieniach w ruchu lotniczym z powodu wizyty prezydenta Clintona. Okazuje się, że i w naszym rozpolitykowanym społeczeństwie coś drgnęło: ludzie stali się bardziej odporni na słowotok lejący się z ekranów i głośników. Bardziej ich interesuje nagłe oziębienie atmosfery niż temperatura uczuć, jakie do siebie żywią poszczególne partie polityczne.

Zwłaszcza nieszczęśnicy, którzy są uzależnieni od centralnego ogrzewania, mają teraz co innego na głowie: odziedziczony po komunizmie „sezon grzewczy” jeszcze się nie rozpoczął i trzeba marznąć we własnym mieszkaniu. A politycy niestety tym problemem się nie zajmują, bo pewnie mają własne ogrzewanie. Inne kwestie są trzeciorzędne wobec nagłego ochłodzenia ocieplającego się klimatu. Zwłaszcza te, które rozgrzewają żądne sensacji media.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim